Stunt

Dziewczyna i motocykl: Stuntriding to jest to!

Znajomy przewiózł mnie na jednym kole. Pierwsza myśl: „Ja też tak chcę!” - opowiada Monika Koch.
Autor: Damian Bazaniak, StuntersBlog dla RedBull.pl
Przeczytasz w 7 min
Monika Koch

Monika Koch

© Paul Fishwick

Stuntriding to sport ekstremalny, który jeży włosy na głowie. Motocykle ważące po 200 kg z mocą ponad 100 koni mechanicznych wykorzystywane jak zabawki w rękach profesjonalistów. Stunt, jak potocznie go nazywamy, polega na używaniu jednośladów do wykonywania różnych akrobacji. Narodził się ponad 20 lat temu w Stanach Zjednoczonych, gdzie z nielegalnych przejazdów ulicami miast, przeniósł się na zamknięte parkingi dając możliwość trenowania technicznie skomplikowanych trików…
Ale co w przypadku, kiedy w tak męskim sporcie pojawiają się kobiety? Poznajcie Monikę Koch, jedną z niewielu damskich reprezentantek stuntridingu. Urodziła się w Polsce, aktualnie mieszka w Wielkiej Brytanii, gdzie zawodowo zajmuje się tatuażami. Monika na pewno wymyka się wszelkim stereotypom, ale po prostu oddajmy jej głos…
Monika Koch

Monika Koch

© Paul Fishwick

Monika, skąd w Tobie pasja do stuntridingu? Jak to się u Ciebie zaczęło? Powiedzmy szczerze, że nie jest to typowo damski sport.
Monika Koch: Zgadza się (śmiech)! Moja przygoda z motocyklami zaczęła się ok. 2006 r. Nie był to od początku stunt, ponieważ swoje pierwsze kroki stawiałam w motocrossie. Wciągnęli mnie w to koledzy i po paru jazdach jako tzw. „plecak” sama kupiłam pierwszy motocykl enduro. Wszystko było pięknie i kolorowo, ale zdarzył się wypadek na drodze, który uniemożliwił jazdę przez dłuższy czas. Ok. 2008 r. wsiadłam na motocykl ponownie. Znajomy przewiózł mnie wtedy na jednym kole… I tak to się zaczęło. Pierwszą myślą było „Ale super, też tak chcę!”. I od tamtej pory zaczęłam obmyślać, co i jak, poznawać ludzi z zamkniętego świata stuntu. Kupiłam pierwszy motocykl z zamiarem przerobienia go – Hondę CB500. Okazało się, że mistrz Polski w stuntridingu z tamtego okresu („Śledziu”) mieszkał zaledwie kilka kilometrów ode mnie. Pomógł mi zbudować klatkę ochronną na silnik i zaczęły się pierwsze próby poderwania przedniego koła.
Tata w ogóle nie przyjmował do wiadomości mojej pasji, a mama za każdym razem, gdy wyjeżdżałam potrenować miała stan przedzawałowy. Powoli jednak zaczęła się przyzwyczajać
Wspominasz o wypadku. Nabawiłaś się kontuzji? Spotkały Cię jakieś niebezpieczne sytuacje przez te lata?
Najpoważniejsza kontuzja jaką miałam był wypadek zanim zaczęłam stuntować. Stało się to na publicznej drodze, skończyło ośmioma dniami na intensywnej terapii. Ale zaraz po zregenerowaniu sił powróciłam do jazdy na motocyklu. Póki co, odpukać, nie zdarzyło mi się złamać żadnych kości. Jedynie sporo siniaków, obtarć, oparzeń i zwichnięć, ale to zupełnie „normalne” (śmiech).
Monika Koch

Monika Koch

© Paul Fishwick

Rodzicie się nie boją? Widzieć córkę jeżdżącą 200-kilogramowym motocyklem na jednym kole to dość niecodzienny widok…
Z rodzicami nie było łatwo. Tata w ogóle nie przyjmował do wiadomości mojej pasji, a mama za każdym razem, gdy wyjeżdżałam potrenować miała stan przedzawałowy. Powoli jednak zaczęła się przyzwyczajać, a po pierwszej publikacji w gazecie mama na prawdę we mnie uwierzyła. Zawsze mnie wspierała, ale – jak to mama – bywało, że się martwiła. Teraz tylko słyszę, abym uważała na siebie i zameldowała się po treningu.
Jak to jest z przerabianiem motocykli? Stunt wymaga wielu ingerencji w seryjny motocykl. Poradziłaś sobie z tym bez problemu?
Motocykl do stuntu można przygotować na wiele sposobów. Obecnie rynek części w Polsce i Europie jest bardzo bogaty, ilość udoskonaleń czy gadżetów jest ogromna. Podstawowe przeróbki ingerują w silnik, zbiornik paliwa, układ hamulcowy oraz w wygląd motocykla. Kiedy zaczynałam, moja Honda posiadała jedynie tak zwaną klatkę chroniącą silnik przed uszkodzeniem w razie upadku. Dopiero z czasem zainstalowaliśmy prosty handbrake, który jest dodatkowym układem hamulcowym tylnego koła. Po roku jazdy na CB500 przerzuciłam się na większą i nieśmiertelną CBR 600 F4i. Motocykl bardzo popularny w świecie stuntu ze względu na swoją niesamowitą wytrzymałość. Wtedy zaczęły się prawdziwe przeróbki: klatka na silnik, handbrake na osobnym zacisku - dziękuję „Moku” za pomoc!, wgnieciony zbiornik paliwa, stelaż z tyłu motocykla, chroniący przed uszkodzeniem, wyprostowana kierownica, przegroda w silniku itd. Bardzo dużą pomocą była społeczność zebrana na forum StuntPoland, gdzie wiele osób pomogło mi i doradziło.
Brałaś udział w licznych zawodach w Europie. Robisz pokazy. Opowiedz o tym…
Zgadza się. Aktywnie biorę udział w wielu imprezach i zawodach, m.in. Polish Stunt Cup, StuntGP, ExtremeMoto czy w zagranicznych, jak German Stunt Days, Irish Freestyle, British Stunt Championship, Ace Cafe London. Zdarzyło mi się także brać udział w niekomercyjnych ustawkach w USA na Florydzie organizowanych przez tamtejszych stunterów. Uwielbiam świat stuntu i ludzi, których przez ten sport spotkałam. Dzięki temu, podróżuje całkiem sporo i mam nadzieje, że będę w stanie kontynuować to przez kolejnych parę lat…
Okazało się, że mistrz Polski w stuntridingu z tamtego okresu („Śledziu”) mieszkał zaledwie kilka kilometrów ode mnie. Pomógł mi zbudować klatkę ochronną na silnik i zaczęły się pierwsze próby poderwania przedniego koła.
Co byś powiedziała dziewczynom, które chciałyby stuntować?
Przede wszystkim, chciałabym życzyć im wytrwałości. Nie poddawajcie się za szybko! Bywa naprawdę ciężko. Czasami pewne tricki mogą zająć nam wiele miesięcy nauki. Są to rzeczy, na które nie ma złotego środka czy metody. To nie jest tak, że ktoś nam wytłumaczy, co i jak, a my wsiadamy i robimy, co trzeba. Wszystkie triki wymagają treningu, zresztą jak w każdym sporcie. Im bardziej zawziętym i ciężko pracującym się jest, tym wszystko powinno przyjść szybciej. Dla mnie nauczenie się punktu balansu [momentu w którym motocykl znajduje się w pozycji wypośrodkowanej pomiędzy podnoszeniem koła, a przechylaniem go do tyłu – red.] zajęło około trzech miesięcy. Jednak jedni uczą się w tydzień, inni w miesiąc, a inni w rok. Znam wiele dziewczyn, które zaczęły i poddały się, bo im nie wychodziło lub po upadku się pozdzierały. Takie rzeczy się zdarzają, trzeba być na to przygotowanym. Podsumowując, jeśli chcecie stuntować, uzbrójcie się w masę ochraniaczy i cierpliwości. Najlepiej też znaleźć towarzystwo do jazdy, gdyż jazda samemu nie jest najlepszym pomysłem w przypadku groźniejszej wywrotki…
Monika Koch w akcji

Monika Koch w akcji

© Paul Fishwick

Stuntriding to niewątpliwie nie jest tani sport. Można z tego żyć?
Racja, stunt nie jest tani. Osobiście nie uważam, że można z niego żyć. Tzn. jest małe grono osób, które jest w stanie żyć ze stuntu. Osobiście traktuje ten sport jako dobrą zabawę i hobby, dzięki temu każde zawody oraz spotkania są dla mnie frajdą. Pomaga też fakt, że dzielę pasję z moim chłopakiem, także jest to dla nas najczęstsza i najciekawsza forma spędzania wolnego czasu.
Znam wiele dziewczyn, które zaczęły i poddały się, bo im nie wychodziło lub po upadku się pozdzierały. Takie rzeczy się zdarzają, trzeba być na to przygotowanym
Monika Koch

Monika Koch

© Paul Fishwick

Jakie są Twoje plany? Zamierzasz jeszcze zamieszać na scenie stuntowej? Czy może stawiasz wyłącznie na dobrą zabawę?
Szczerze mówiąc sama nie wiem. Gdy zaczynałam, byłam licealistką, potem studentką, więc życie było nieco łatwiejsze… Teraz są rachunki, praca, obowiązki i nie wiem, co będzie. Trenujemy i przygotowujemy się do zawodów. Czy w nich zamieszam? Nie wiem (śmiech). Jak to mówią - pożyjemy, zobaczymy… Pracuje nad paroma trikami, których chciałabym się dobrze nauczyć, jednak wygrywanie czy rywalizacja nie są dla mnie aż tak istotne. Uważam, że każdy trenuje na miarę swoich możliwości, czasu i kieszeni. My właśnie straciliśmy ostatnią lokalną miejscówkę do treningu, a do innej mamy daleko, dlatego jazda niestety będzie bardziej niedzielną sprawą. Co do zawodów to niestety nie ma damskiej kategorii, więc nie ma konkretnej rywalizacji. Ja z własnego doświadczenia wiem, że warto uczyć się dla siebie, a nie myśląc, że będziemy lepszymi od kogoś innego. Scena damskiego stuntu prężnie rozwija się w Stanach Zjednoczonych i jest to chyba jedyna część świata, w której sporo dziewczyn jeździ na dobrym poziomie.
Monika Koch

Monika Koch

© Paul Fishwick

Monika, bardzo dziękujemy za poświęcony czas i życzymy wielu sukcesów. Obyś znalazła miejsce do treningów blisko domu, miewała mało kontuzji oraz czerpała jak najwięcej radości z Twojej niesamowitej pasji!
Dziękuję również oraz pozdrawiam wszystkich serdecznie! Do usłyszenia!
Materiał powstał we współpracy ze Stuntersblog.pl
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi wiadomościami, zdjęciami i filmami, z dyscypliny która interesuje Cię najbardziej? Zapisz się na newsletter już teraz, a na pewno nie przegapisz najlepszych newsów.