Skoki narciarskie

Małysz: Wracam do skoków! Chcę pomóc!

„Rajdowego rozdziału nie zamykam, ale siedzieć bezczynnie nie umiem. Dlatego przyjąłem ofertę PZN.”
Autor: Jakub Ciastoń
Przeczytasz w 12 min
Adam Małysz

Adam Małysz

© Red Bull Content Pool

Jakub Ciastoń: Adam, wiadomo już, że nie pojedziesz na najbliższy Rajd Dakar, ale wcale nie będziesz miał więcej wolnego czasu, bo wracasz do skoków!
Adam Małysz: Kibice domyślali się, że coś jest na rzeczy, bo przestałem jeździć, a poza Dakarem zawsze miałem przecież w roku kilka innych startów i testów samochodu. Dostałem kilka propozycji z różnych stron, m.in. od Polskiego Związku Narciarskiego, który już od trzech lat zapraszał mnie, żebym wrócił do nich i wspomógł doświadczeniem przy skokach i kombinacji norweskiej. Po poł roku bezskutecznego szukania sponsorów rajdowych, w końcu zdecydowałem się przyjąć propozycję PZN. Tak, wracam do skoków!
Co będziesz robił? W jakiej roli idziesz do PZN?
Będę pomagał, nie wyobrażam sobie robić czegoś, co nie będzie sprawiało mi przyjemności i satysfakcji. Jeśli nie mam możliwości, żeby kontynuować kariery rajdowej, to powrót do korzeni, do ludzi, przy których dobrze się czuję, dobrze ich znam, do rzeczy, które są mi bliskie, wydaje się naturalny. Wierzę, że mam doświadczenie, które będę mógł przekazać innym. Formalnie mam pełnić rolę dyrektora sportowego skoków i kombinacji norweskiej w PZN. Mam być takim koordynatorem, menedżerem. Fajna funkcja, bo nie będę się skupiał wyłącznie na kadrze A, ale będę też pomagał kadrze B, juniorom, czyli zajmował się czymś, co i tak ostatnio robiłem, bo w wolnych chwilach starałam się być blisko młodych zawodników. Naprawdę liczę też, że uda się pomóc kombinacji norweskiej, warto wspierać tą dyscyplinę.
Dostałem kilka propozycji z różnych stron, m.in. od Polskiego Związku Narciarskiego, który już od trzech lat zapraszał mnie, żebym wrócił do nich i wspomógł doświadczeniem przy skokach i kombinacji norweskiej.
Adam w Wiśle w 2009 r.

Adam w Wiśle w 2009 r.

© Red Bull Content Pool

Mam wrażenie, że jakaś tajemna siła i tak przyciągała cię w stronę skoków od jakiegoś czasu. Przecież byłeś nieformalnym doradcą PZN – Stefan Horngacher w roli trenera kadry to przecież twój pomysł.
Jak związek szukał nowego trenera, to przyszedł po opinię do mnie, także rzeczywiście jakoś blisko wszystkich spraw i tak byłem. Znam Stefana, znam jego metody, był przecież kiedyś w Polsce, pracował z juniorami, przez ostatnie lata był asystentem kadry Niemiec, gdzie sporo się nauczył i podpatrzył. Myślę, że to dobry ruch i Stefan będzie mógł wnieść wiele nowego w polskie skoki. Cieszę się, że Stefan przyszedł do Polski.
Masz jakieś pomysły, które będziesz chciał wdrożyć jako dyrektor sportowy?
Kilka mam, nawet, gdy byłem aktywnym rajdowcem, zawsze starałem się być blisko skoków, podpatrywałem nowinki, wsłuchiwałem się w różne opinie, rozmawiałem z ludźmi. Jakieś przemyślenia mam i na pewno będę o nich dyskutował, ale to nie jest moment, by rozmawiać o szczegółach. Zobaczymy, co się uda zrealizować.
Jeśli nie mam możliwości, żeby kontynuować kariery rajdowej, to powrót do korzeni, do ludzi, przy których dobrze się czuję, dobrze ich znam, do rzeczy, które są mi bliskie, wydaje się naturalny.
Adam na skoczniach spędził kilkanaście lat

Adam na skoczniach spędził kilkanaście lat

© Red Bull Content Pool

Jak oceniasz Letnią Grand Prix? Maciek Kot spisał się rewelacyjnie, ale już tak bywało, że latem latał daleko, a zimą coś ciągnęło go w dół. Masz pomysł, na czym polega problem?
To jest bardzo trudne pytanie, nikt nie jest w stanie na razie na nie odpowiedzieć. Tak już jest, że pewna grupa zawodników skacze dobrze latem, a zimą już niekoniecznie. Czasem to kwestia specyfiki nawierzchni, rozbiegu, czy nawet temperatury powietrza. Ale są też tacy, którzy potrafią to robić niezależnie od pory roku. Mam nadzieję, że Maciek należy do nich, tylko coś musi w nim zaskoczyć, żeby zimą poczuł się tak, jak latem. Wierzę, że Stefan będzie umiał pomóc Maćkowi i znajdzie jakieś rozwiązanie, ja oczywiście też będę go szukał.
Nawet, gdy byłem aktywnym rajdowcem, zawsze starałem się być blisko skoków, podpatrywałem nowinki, wsłuchiwałem się w różne opinie, rozmawiałem z ludźmi.
Czy Kamil Stoch będzie jeszcze latał tak jak w Soczi? Czego mu brakuje?
Powtórzę to samo, co mówię od jakiegoś czasu. To jest typowe zmęczenie materiału. Kamil wskoczył na niesamowity poziom, a potem przyszedł lekki dołek, który jest naturalny, bo nie da się skakać tak daleko cały czas. To bardziej sprawa mentalna niż techniczna, czy sportowa. Ale te dalekie skoki wrócą, jestem pewien. Jeszcze będziemy się cieszyć z dalekich skoków Kamila. Inna sprawa, że Polacy przed Soczi bardzo szybko zaadoptowali się do nowych przepisów dotyczących kombinezonów i długości nart. Świat potem nas dogonił i dziś konkurencja jest dużo bardziej wyrównana, jest trudniej. Łukasz Kruczek wykonał świetną robotę i brawo mu za to, ale prawda jest taka, że w sporcie co jakiś czas potrzebny jest nowy impuls, żeby pójść do przodu. Może ten stan, gdy było dobrze i nic nie zmienialiśmy, tylko dlatego, że było dobrze, trwał nieco za długo. Wierzę, że przyjście Stefana Horngachera będzie właśnie takim nowym impulsem i da naszym chłopakom zastrzyk energii.
Jak będzie wyglądała twoja praca? Będziesz jeździł na Puchary Świata?
Będę miał wolną rękę, nie jestem w stanie być wszędzie, bo zabrakłoby dnia i nocy (śmiech). Ustalimy jakąś listę priorytetów i na pewno będę jeździł tam, gdzie będę najbardziej potrzebny. Ale moja funkcja jest trochę nadzorcza, więc sam muszę się zastanowić, gdzie mogę coś podpatrzeć, skontrolować, pomóc. To musi zająć trochę czasu.
Będziesz łączył pracę w PZN z rolą komentatora telewizyjnego?
To się jeszcze okaże, ale ponieważ będę pracował w PZN, to już raczej nie będę komentatorem, nie chcę łapać dziesięciu srok za ogon (śmiech). Być może pojawię się w telewizji, ale w roli eksperta reprezentującego PZN.
Adam na skoczni w 2012 r.

Adam na skoczni w 2012 r.

© Red Bull Content Pool

Ok, to powiedz teraz, jak to było z tymi rajdami? ORLEN nie przedłużył z tobą kontraktu, co nie jest już tajemnicą. Co to oznacza dla twojej kariery rajdowej?
Rajdy mają to do siebie, że jeśli nie posiadasz odpowiedniego budżetu, to nie możesz zaistnieć i się w nich realizować. Nie jestem w stanie robić czegoś na pół gwizdka czy hobbystycznie, na zasadzie, że raz na jakiś czas, gdzieś sobie pojadę. Ale na profesjonalne ściganie w tej chwili nie mam szans, bo nie mam budżetu. Gdzieś cały czas mam w podświadomości, że bardzo to lubiłem i chciałbym to dalej robić, ale świat motorsportu jest bardzo brutalny. Jeśli nie masz pieniędzy, to nie jesteś w stanie tam funkcjonować. Dochodzisz do ściany, której nie możesz przebić. Tracąc takiego sponsora, jakim był Orlen, na pewno do takiej ściany doszedłem.
Jakiego rzędu to są pieniądze? Pewnie nie każdy zdaje sobie sprawę, że start w Dakarze to co najmniej kilka milionów złotych…
Sam start topowym samochodem to kosz rzędu od 800 tys. do miliona euro, ale to jest dopiero start, czyli nie bierzemy pod uwagę takich zdarzeń losowych, jak np. poważna awaria skrzyni biegów, czyli coś, co nam się przydarzyło w tym roku. Wymianę tego elementu w naszym samochodzie przewidziano dopiero w połowie rajdu. Wcześniej też było to możliwe, lecz musiałbym zapłacić za tę usługę z własnej kieszeni. A taka skrzynia jest warta 25-30 tysięcy euro. Więc budżet wydaje się duży, ale w praktyce okazał się niewystarczający.
Rajdy mają to do siebie, że jeśli nie posiadasz odpowiedniego budżetu, to nie możesz zaistnieć i się w nich realizować. Nie jestem w stanie robić czegoś na pół gwizdka czy hobbystycznie, na zasadzie, że raz na jakiś czas, gdzieś sobie pojadę.
Na Dakarze 2015

Na Dakarze 2015

© Red Bull Content Pool

Rajdy to samochód, ale też przede wszystkim zaplecze, wszystko to, czego nie widać na trasie…
Samo ściganie się to jedno, ale trzeba jeszcze mieć odpowiednie zaplecze, szczególnie, jak ktoś chce startować na najwyższym poziomie. Żeby mieć spokojną głowę, trzeba mieć naprawdę pokaźny budżet, na tyle, żeby nie myśleć w trakcie jazdy, że muszę ten odcinek jechać ostrożnie, zwolnić, bo jak coś uszkodzę, to nie będę miał pieniędzy, żeby to naprawić. To nie jest proste, motorsport pod tym względem jest brutalny, pochłania naprawdę strasznie pieniądze.
Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że np. taki Peugeot jest w stanie przed każdym etapem złożyć nowy samochód, bo ma wielomilionowy budżet. Skrzynię biegów może wymienić codziennie, a nie, jak ty – raz na wyścig…
Podam przykład, team Peugeota na ostatnim Dakarze miał sporo problemów z turbinami. I co robili? W każdym z czterech samochodów codziennie wymieniali turbiny. Po prostu. Ale oni mają budżety rzędu 80-100 mln euro rocznie i siedzą w zasadzie cały rok w Maroku i testują samochody. Zmieniają się tylko kierowcy. Podobnymi środkami dysponują też ludzie tacy jak Nasser Al-Attiyah, który ma potężne dofinansowanie z budżetu państwa katarskiego. On jest w stanie startować 40 razy w roku. Ciężko jest rywalizować z takimi potentatami, tym bardziej, gdy musisz się bić o każdą złotówkę, żeby złożyć jakikolwiek budżet. Ostatnie miesiące były dla mnie bardzo trudne, od stycznia jeżdżę po firmach, szukając dofinansowania, ale na hasło „motorsport”, miny wszystkim poważniały. To są naprawdę potężne pieniądze, dla niektórych niewyobrażalne.
Adam Małysz

Adam Małysz

© Red Bull Content Pool

Można dostrzec pewną analogię między twoją sytuacją a problemami Roberta Kubicy w klasie WRC, gdzie też nie udało mu się zostać, bo nie mógł złożyć budżetu na odpowiednim poziomie dla poważnego ścigania.
Taki właśnie jest motorsport. W Polsce realia są takie, że bez wsparcia spółek Skarbu Państwa, nie można pomarzyć o budżecie do rywalizacji z najlepszymi. Bez nich można się ścigać co najwyżej w mistrzostwach Polski czy jakichś pomniejszych zawodach. Tylko te spółki dysponują takimi pieniędzmi, żeby myśleć o starcie w Dakarze czy WRC. Jak już się raz doświadczyło motorsportu na najwyższym poziomie, to motywacja i cele są wysokie i schodzenie do niższej rangi zawodów, nie sprawia już satysfakcji. Tak przynajmniej jest w moim przypadku.
Dlaczego Orlen po kilku latach postanowił przykręcić kurek? Czy masz jakiś cień żalu do Orlenu czy rozstajecie się w zgodzie?
Wiadomo, że strategie takich wielkich spółek czasem się zmieniają i tak właśnie się stało teraz. Jeśli działasz w motorsporcie, musisz być przygotowany na to, że sponsor raz jest, ale pewnego dnia może go zabraknąć. Ale rozstajemy się w zgodzie, nie mogę narzekać, bo przez trzy lata Orlen dawał mi dotacje, które pozwalały mi na starty. Miałem umowę działającą do Dakaru, po zakończeniu rajdu próbowałem podpisać kolejną, ale zmienił się rząd, a wraz z nim władze Orlenu i strategia. Cele i priorytety zostały ustawione inaczej, zaproponowano mi nową, zupełnie inną umowę. Dotyczyła motorsportu, ale w zakresie wizerunku, a nie samych startów. Na takie rozwiązanie nie mogłem się zgodzić, bo za zaproponowane pieniądze, nie byłbym w stanie startować, a zamykałbym sobie także drogę sponsoringu w innej spółce paliwowej czy energetycznej.
"Nie wiem co będzie dalej z rajdami"

"Nie wiem co będzie dalej z rajdami"

© Red Bull Content Pool

Czy twoja przygoda z motorsportem to definitywny koniec, czy odkładasz go na półkę, ale z zastrzeżeniem, że jak warunki będą korzystniejsze, czytaj „pojawi się nowy sponsor”, to wrócisz do ścigania o najwyższe cele?
W tym momencie nie wiem, jak będzie. To nowa sytuacja, ale na pewno w porównaniu z tym, jak przechodziłem ze skoków do motorsportu pięć lat temu, jestem bardziej świadomy. Byłem w tym świecie żółtodziobem, a dziś już mniej więcej rozumiem, jak to wszystko działa. Poszedłem do teamu, który nie był zbyt bogaty, bo choć plany były ambitne, to jeździliśmy samochodami, które na pewno mogły być lepsze. Dlatego w pierwszym starcie kupiłem stary samochód, żeby móc wystartować w Dakarze. Spodobało mi się, ale szybko zobaczyłem, że aby coś osiągnąć, trzeba mieć dużo, dużo więcej pieniędzy. I choć Orlen i inni sponsorzy pomagali przez te lata, to zawsze mogło być lepiej. Tak już w motorsporcie jest, że docelowy budżet jest nieograniczony.
Ok, ale jak na białym koniu pojawi się nowy sponsor i powie, chcemy wysłać Adama na Dakar, to…
…to w tym roku to już nie możliwe. Do tego trzeba się przygotować. To jest za poważny rajd, wyzwanie i wysiłek, żeby ot tak sobie wsiąść do samochodu i przejechać rajd, który jest totalną męczarnią, gdzie jedziesz po 1000 km dziennie w upale plus 50 stopni Celsjusza. To nie jest takie proste, nawet dla wyczynowego sportowca, takiego, jak ja. Trzeba się naprawdę solidnie przygotować.
Miałem umowę z Orlenem działającą do Dakaru, po zakończeniu rajdu próbowałem podpisać kolejną, ale zmienił się rząd, a wraz z nim władze Orlenu i strategia. Cele i priorytety zostały ustawione inaczej, zaproponowano mi nową, zupełnie inną umowę. Dotyczyła motorsportu, ale w zakresie wizerunku, a nie samych startów.
Adam w Oberstdorfie, 2012 r.

Adam w Oberstdorfie, 2012 r.

© Red Bull Content Pool

Patrząc wstecz na te pięć lat w rajdach, żałujesz czegoś?
Wiele rzeczy bym zrobił inaczej, jasne. Ale przychodząc do tego sportu byłem przedszkolakiem. Miałem prawo jazdy i czasem jeździłem po pagórkach, ale nie miałem pojęcia o rajdowym ściganiu. Musiałem się uczyć wszystkiego od początku. Wiedziałem, że to będzie trudne, jak każda nauka od podstaw i byłem przygotowany na upadki, twarde lądowania i dachowania. I wszystko to było, także zniechęcenie czy kryzysy, które musiały się pojawić. Ale przeszedłem to, bo jako sportowiec z innej dyscypliny, wiedziałem, co mnie czeka. Skoki to też upadki i wzloty, trudny czas, byłem przygotowany. Wiadomo jednak, że chciałem osiągnąć dużo więcej, niż osiągnąłem. Moje cele były ambitniejsze, mierzyłem znacznie wyżej. Są sporty, gdzie jest zdecydowanie łatwiej. Ja wybrałem sobie taki, gdzie jest trudno. Potrzeba bardzo dużo doświadczenia, spójrzcie na Krzyśka Hołowczyca, który jest rajdowcem z krwi i kości, ale musiał przejechać 10 Dakarów, żeby odnieść swój topowy sukces. A przecież był zawodnikiem, który umiał już jeździć, bo przyszedł z płaskich rajdów. Niektórym się wydaje, że co to takiego, że po pięciu latach, to już powinienem mieć dużo lepsze wyniki itd. Ale to niestety jest motorsport. Potrzeba naprawdę dużo czasu, żeby odnieść w nim sukces. Czasu i pieniędzy. Na razie tego drugiego brakuje, więc od rajdów muszę sobie zrobić przerwę. Wierzę jednak, że nie na zawsze.

Dowiedz się więcej

Adam Małysz

Dyrektor koordynator Kadry Narodowej w skokach narciarskich i kombinacji norweskiej to żywa legenda tej dyscypliny.

PolskaPolska
Zobacz profil