Zasłyszany w „Rockym” „Eye Of The Tiger” to ringowy klasyk. Teoretycznie najłatwiejszy wybór na „hymn na wejście”, jaki towarzyszy każdemu wojownikowi w drodze po jego zwycięstwo. Popularne są też wszystkie inne, bezpośrednio odwołujące się do walki wręcz utwory – z „Dawaj na ring” Pudzian Band na czele. Ale nie o nich będzie tu mowa. Między jedną wielką galą KSW a drugą, przejrzeliśmy inne „muzyczne” wejścia w polskim MMA i wybraliśmy z nich 10 naszym zdaniem najmocniejszych. Z góry od razu uprzedzamy – nie, nie będzie tu Soboty i jego „Z buta wjeżdżam”. Wybory będą zdecydowanie bardziej nieoczywiste.
Karol Bedorf – „Kiara” Bonobo
Kto by nie znał Karola Bedorfa, ten mógłby sobie wyobrażać, że jak na mistrza mieszanych sztuk walk przystało, wjeżdża na ring przy akompaniamencie utworu jakiegoś agresywnie nawijającego rapera. Bo jak bić się o królewskie laury, to tylko z pompą. Ale Karol już niejednokrotnie udowadniał, że jest też mistrzem oryginalnych wejść do klatki. I że można rozgrzewać publiczność inaczej, ale też skutecznie – na przykład przy muzyce Bonobo, którą z klatką MMA , mało kto by w ogóle skojarzył. I w tym jej największa siła! Pełne zaskoczenie.
Borys Mańkowski – „Heartbeat” Nneki, w remiksie Chase & Status
Bardziej na pierwszą randkę niż na ring teoretycznie nadaje się też soulowy „Heartbeat” Nneki. Nawet wtedy, gdy podbić klubową nutą od duetu Chase & Status. Ale właśnie dlatego Borys Mańkowski również punktuje u nas swoją muzyką na wejście – im więcej bowiem mniej oczywistych wyborów i dźwięków zlewających się w rapową papkę, tym lepiej. Także wokół klatki.
Dawid Baziak – „Jump around” House of Pain
Za rap w tym zestawieniu punkt dostaje tylko Dawid Baziak, bo to też rap niekoniecznie z oczywistego, i popularnego dzisiaj, rozdania. „Jump Around” to hiphopowy klasyk, wyprodukowany w 1992 roku przez DJ-a Muggsa z Cypress Hill, ale zagrany z odpowiednią głośnością ani nie chce się zestarzeć. Sprawdzał się zawsze na nocnych imprezach, sprawdził się też w drodze na ring – refren „Jump around! Jump around!” można zadedykować widowni, wersy w rodzaju „I'll serve your ass like John McEnroe” – swoim przeciwnikom. Gdyby sam pojedynek mierzyć wyborem hymnu na wejście, przy starym, dobrym House of Pain nie może być mowy o przegranej.
Antoni Chmielewski – „We come one” Faithless i „Ratamahatta” Sepultury
Podwójne wyróżnienie. Bo i jest za co. Raz Antoni Chmielewski (mówiący kiedyś w wywiadzie dla Interii, że zdecydowanie woli toczyć pojedynki w klatce, „bo tu jest inny instynkt, jest ta moc”) wybierając się do klatki sięgnął po nieśmiertelny numer brytyjskich mistrzów muzyki klubowej – Faithless, kiedy indziej przypomniał wszystkim, jak kiedyś potężnie brzmiała Sepultura Maksa Cavalery. Punkty poniekąd przyznajemy więc za muzyczną lekcję historii, ale nie tylko. Nie wolno zapominać, że „We come one”, i „Ratamahatta” to też jedne z najwybitniejszych utworów w swoich kategoriach wagowych. Co szczególnie słychać na tle dzisiaj popularnej muzyki elektronicznej czy metalowej…
Paulina Bońkowska – „Gdzie ci mężczyźni” Danuty Rinn
Gdzie ta elektronika, gdzie ten metal, ale i… „Gdzie ci mężczyźni”? „Prawdziwi tacy,
mmm… Orły, sokoły, herosy?” – pyta odważnie Paulina Bońkowska. I szkoda byłoby tej jej odwagi tutaj nie odznaczyć. Miło słyszeć, że nie tylko śpiewająca młodzież pamięta o Danucie Rinn, wspaniałej damie polskiej piosenki, a jej twórczość słyszana jest również poza salami koncertowymi. Swoją drogą... ciekawe, czy któryś z walczących w klatkach panów zdecyduje się kiedyś włączyć „Bez godności, bez honoru, zakłamane swoje racje / Wykrzykuje taki w domu, śmiesznym szeptem po kolacji” przed swoją walką...
Daniel Omielańczuk – „King Bruce Lee Karate Mistrz” Franka Kimono
A skoro o polskiej klasyce mowa… Po tę sięgnął też Daniel Omielańczuk, przypominający przed swoją walką raz – że przebój disco Franka Kimono, dwa – że Bruce’a Lee, na którym wychowało się kilka pokoleń fighterów. Ten był co prawda, jak w tytule, „karate mistrz”, ale jego wyczyny, znane głównie z filmów emitowanych w telewizji, rozpalały wyobraźnię sympatyków różnych stylów walk. A Franek Kimono? Cóż, jeśli jakieś „disco” musi już na KSW lecieć, to właśnie to klasyczne, z lat 80., jego. „Polo” niech się tylko tam pojawia w kontekście ubioru.
Rafał Jackiewicz – „Ostatni raz zatańczysz ze mną” Krzysztofa Krawczyka
„Kto to zapomni – ty czy ja? Komu będzie kiedyś żal? / Nie pytaj, przecież wiesz, bierz życie jakie jest” – jak pan Krzysztof zaśpiewa, to nogi same się rwą do tań… a przepraszam, do klatki. Ciekawy wybór, nie ma co, brawo dla Rafała za pomysłowość. Szlagier kojarzony z dancingiem przeniósł do sportowej hali, stając się przy tym jednocześnie zaskakującym posiadaczem jednego z najlepszych otwarć w polskim MMA. Ale jak powie poniżej kolejny z fighterów, piosenki nie wolno oceniać po samym tytule i tylko przez pryzmat własnych uprzedzeń. Najmniej kojarzony z walką utwór może się okazać wymarzonym dla niej podkładem. W końcu… „zatańczysz ze mną jeszcze raz, ostatni raz, nim skończy się ten bal”...
Marcin Różalski – „Witajcie w naszej bajce” z Akademii Pana Kleksa
„Różal" na przykład szedł już do klatki przy takich utworach jak „Cała sala śpiewa z nami” czy „Dziwny jest ten świat”, w każdej starając się doszukać głębszego przesłania”. W wywiadzie dla KSWMMA.com mówił: „Pomysłów na wejścia przy muzyce miałem tyle, ile walk. Kiedyś chciałem nawet wejść przy… niczym. Wiesz, przy zupełnej ciszy. Też byłoby fajnie! Ale wychodziłem już przed Iron Maiden, przed Godsmack, nawet »Silencio« Beethovena”. Nie o nich jednak będzie tu mowa, a o pamiętanej przez dzisiejszych trzydziesto czy czterdziestolatków z dzieciństwa piosence z Akademii Pana Kleksa. „Witajcie w naszej bajce” przy wejściu do klatki? Majstersztyk. Ale skąd ten pomysł?
„Kiedyś byłem w studiu tatuażu i akurat zadzwonił mi telefon. A miałem taką melodię ustawioną. I mój znajomy powiedział: przy tym wejdź! Tak zrobiłem. Wszyscy myślą, że to tylko śmieszna piosenka z filmu dla dzieci. A wcale tak nie jest. Trzeba się w nią dobrze wsłuchać. Witajcie w naszej bajce… Kot zagra na fujarce… Zobacz, że w tej bajce wszyscy są szczęśliwi. Nikt nie skarży mamie, nie ma frajerów, konfidentów, tego, co zabija nasz świat” – mówił w przytoczonym wywiadzie. A przypominając o szacunku dla Tuwima i Kleksa, sam zyskał +100 do fejmu.
Marcin Rekowski – „Ashes to Ashes” Faith No More
Z repertuaru Faith No More można by na potrzeby MMA wybrać na przykład – atakujący już tytułem – numer „Be Aggressive”, sprawdziłby się też pobudzający „Diggin The Grave”,. Marcin Rekowski postawił jednak na kołyszący numer, w dodatku jeszcze o… poczuciu winy. Dość zaskakująca decyzja, zwłaszcza na chwilę przed walką, ale – pewnie chodziło w niej o to, by uprzedzić fakty i wysłać przeciwnikowi jasny sygnał, co do jego przyszłości. Słuchając „Ashes to Ashes” chciałoby się jednak, by ktoś w polskim MMA odważył się kiedyś ruszyć do walki przy… wyluzowanym i jeszcze bardziej zbijającym z tropu „Easy”. Ale… nie wszystko przecież zostało już w drodze do klatki zagrane, czekamy tu na kolejnych pomysłowych i odważnych.