Adam Małysz na Red Bull 400 2020 w Zakopanem
© Marcin Kin / Red Bull Content Pool
Biegi górskie

„To tylko 400 metrów, ale ten bieg jest potężnie wyczerpujący"

Adam Małysz o Red Bull 400 w Zakopanem.
Autor: Krystian Walczak
Przeczytasz w 4 min
Jesteś gospodarzem na Red Bull 400 w Zakopanem. Zawsze otwierasz tę imprezę biegową. Dopingujesz uczestników pokonujących 400-metrową, niezwykle stromą trasę na szczyt Wielkiej Krokwi. Nie inaczej było w tym roku. Nie chciałbyś się zamienić z nimi rolami i samemu wbiec na szczyt?
(śmiech) Myślę, że nie. Tak jak utożsamiam się z ideą Wings for Life World Run, tak też z Red Bull 400. Ale musiałbym się do tego przygotować. Ostatnio nawet sporo przebiegłem w Wings for Life World Run, ale potem było jak za pierwszym razem – przez trzy dni chodziłem tyłem. To nie jest takie proste. Na pewno trzeba trenować, tym bardziej, że patrząc na niektórych uczestników, którzy nie są przygotowani, widzę, jak mają ciężko. Niektórzy naprawdę wyzionęli ducha już pod samym progiem, a jeszcze trzeba było wejść na rozbieg.
Tutaj chodzi o jak najlepszy czas. Czy twoim zdaniem ta dynamika, petarda w nogach, którą pokazują tutaj najlepsi uczestnicy, ma coś wspólnego z tą, którą trzeba mieć, żeby dobrze wybić się z progu Wielkiej Krokwi?
Myślę, że nie do końca. Jeśli chodzi o skoczka, on musi być dynamiczny, a tutaj bardziej chodzi o siłę, wytrwałość i wytrzymałość. Mięśnie muszą wytrzymać ten dystans, ten ciężki podbieg, który został tutaj przygotowany. Trening skoczka bardziej jest ukierunkowany na szybkość niż na wytrzymałość.
Kapitan Waś i Kapitan Ameryka - Adam Małysz pozuje do zdjęcia z uczestnikiem Red Bull 400 w Zakopanem

Red Bull 400 Zakopane

© Marcin Kin / Red Bull Content Pool

Stojąc na buli w trakcie biegu, zadawałeś uczestnikom pytania - niedługo będziemy mogli zobaczyć to na filmie. Nie miałeś obaw, że będąc w wielkich emocjach, mogli niechętnie na nie odpowiadać?
Bałem się tego. Ale było bardzo fajnie! Oczywiście tym pierwszym zawodnikom, którzy walczyli o zwycięstwo pytań nawet nie zadawaliśmy, bo oni tak szybko przebiegali koło nas, że nie było na to czasu. Ale jeśli chodzi o pozostałych, to nie. Było nawet paru takich, co to bałem się do nich podejść, bo mi się wydawało, że są bardzo źli, że już mają dosyć, ale bardzo miło odpowiadali.
Jak sądzisz? Dlaczego uczestnicy Red Bull 400 tu przyjeżdżają i dlaczego narażają się na to cierpienie?
Przede wszystkim to jest wyzwanie. Chęć zdobycia tej góry, pokazania się, rywalizacji i spróbowania się – chcą się dowiedzieć, jak pokonać swoje słabości. To jest tak samo, jak ktoś się pyta, dlaczego pojechałem na Dakar, po co mi to było? A dla mnie to było przede wszystkim duże wyzwanie, jakim było przejście z jednego sportu do drugiego bez utraty adrenaliny, zobaczenie na nowo swoich słabości i walczenie z nimi. Tak samo jest tutaj na Red Bull 400. Wielu zawodników przyjeżdża po to, żeby się sprawdzić, dać z siebie wszystko i móc później powiedzieć: wbiegłem pod Wielką Krokiew.
Uczestnicy Red Bull 400 2020 Zakopane

Rozgrzewka przed startem w Red Bull 400

© Marcin Kin / Red Bull Content Pool

Tak jak na Dakarze kierowca musi mieć mocną głowę, tak i tutaj jest ona potrzebna.
To jest psychika. Trzeba sobie stworzyć jakiś plan na ten bieg. Zastanowić się, jak funkcjonować, jak pobiec, co zrobić, żeby było OK, aby jak najmniej się wyeksploatować, ale jednocześnie dać z siebie wszystko. Poczuć to i uświadomić samemu sobie, na ile można sobie pozwolić.
To są zawody amatorskie, niecodzienna konkurencja biegowa. Jaka dyscyplina, twoim zdaniem, byłaby najbliższa takiemu wyzwaniu?
Trudno powiedzieć. Być może jest coś podobnego do Runnmageddonu? Może trójbój siłowy byłby najbliższy? Tutaj trzeba się charakteryzować dużą wytrzymałością siłową. Niby ten dystans nie jest taki duży, bo to tylko 400 metrów, ale na pewno jest potężnie wyczerpujący.
Uczestnicy Red Bull 400 2020 w Zakopanem

Red Bull 400 Zakopane

© Marcin Kin / Red Bull Content Pool

Myślisz, że Kapitan Wąs dałby radę?
Myślę, że tak, ale nie wiem ile czasu by mu to zajęło. Na pewno parę razy musiałby po drodze odpocząć, bo mógłby się przegrzać. (śmiech)
Jeśli nie on, to może ty spróbujesz?
Musiałbym się przygotować. Przyznam szczerze, że jak jeżdżę z naszą kadrą, to trochę chodzę po schodach do góry i na dół. I wiem ile to daje w kość, a co dopiero tutaj, gdzie nie idziesz po schodach, tylko po tych linach. To jest zdecydowanie trudniejsze. Noga odjeżdża i jest dużo gorzej.