Red Bull BC One Cypher Poland 2018 - Kostek
© Gniewko Głogowski / Film i Fotografia
Taniec

B-Boy Kostek: Liczył się tylko breaking

Zwycięzca krajowego cyphera i uczestnik światowych finałów Red Bull BC One w 2018 roku mówi nam o przygodzie swojego życia, b-boyowych podstawach i o tym, dlaczego nie potrafi kręcić się na głowie.
Autor: Marcin Misztalski
Przeczytasz w 9 minPublished on
Jak wspominasz swoje początki z tańcem?
B-Boy Kostek: Zaraz po tym, gdy zobaczyłam b-boyów na imprezie w Świerklanach (biba odbywała się w małym klubie, a w środku było chyba z milion ludzi) zacząłem trenować breaking. To był 2006 rok. Pierwsze treningi rozpocząłem na sali, na której trenowała też ekipa Azizi Hustlazz. W tamtym okresie wygrywali wiele ważnych zawodów i byli naprawdę mocni. Pamiętam, że wówczas każdy podróżował na zawody pociągiem. Niejednokrotnie spotykaliśmy się przypadkowo w przedziałach. To były najlepsze czasy, w jakich żyłem. Potrafiłem zbierać kieszonkowe przez trzy miesiące, by później spędzić 12 godzin w pociągach, przespać się na dworcu PKP czekając na pociąg powrotny i wracać kilkanaście godzin do domu. Zawody i after party bardzo łączyły b-boyów. Większość zostawała po zawodach i integrowała się na afterkach z innymi. W tamtych latach ogromne emocje przeżyłem przykładowo na Circle Prinz w Warszawie. Spotkałem wtedy takich gości jak: DJ Timber, Ken Swift czy Alien Ness! Taneczne koła były wszędzie - przy barze, przy przejściach do toalet, po prostu jeden wielki obłęd! Piękne wspomnienia.

18 min

ABC... Breakingu

Wszystko, co chcesz wiedzieć o breakingu, czyli tańcu, który zrodził się na amerykańskiej ulicy. Na film w polskiej wersji językowej zaprasza Rademenez.

angielski +9

Masz ich pewnie więcej.
Lata 2006-2009 to czasy, kiedy eventów w Polsce nie było zbyt wiele, więc każdy był dla nas ogromnym wydarzeniem, wręcz świętem. Wymieniałem się z innymi setami, uczyłem charyzmy, sztuki tańca i chillowania na afterze. (śmiech) Starałem się też podglądać to, co dzieje się na światowej scenie. Muszę wspomnieć o zawodach IBE 2005, bo... no stary, moment, kiedy B-Boy Machine wyskakuje z łuku Aliena Nessa. Coś pięknego! Skatowałem ten materiał na DVD chyba z miliard razy. Wideo zostawiło ślad w mojej bani na wiele lat. Każde miasto miało wtedy swoją ekipę i wszyscy - pomimo tego, że byli różni - trzymali się razem. Scena była bardziej zżyta. B-boye kreowali własne ja - jedni robili powery, drudzy footworki, a jeszcze inni freezy. Jak jechaliśmy na zawody, to w każdej ekipie widać było różnorodność. To chyba najbardziej wyróżniało i charakteryzowało tamte czasy.
Ken Swift i Alien Ness, o których wcześniej wspomniałeś, zrobili na tobie duże wrażenie?
Ken Swift to gość, który ma tak klasyczny styl, że klasyczniej się chyba nie da. Jest mega surowy i bardzo inspirujący. Z zaciekawieniem patrzyłem na to, co robi na parkiecie i na to, co wyprawiał na materiałach filmowych, jakie dane było mi zobaczyć. Nie można przejść obojętnie obok jego rozwiązań ruchowych. Jeśli chodzi o Aliena - pamiętam, w jaki sposób prowadził bibę. Miał w sobie wiele energii I chętnie się nią dzielił. Sprawił, że impreza zamieniła się niemalże w spektakl z innej planety. Świetni ludzie.
Jeśli mowa o świetnych ludziach, którzy mieli wkład w rozwój breaka, to trzeba chyba też wspomnieć o kimś z naszego podwórka – Cetowym.
Poznałem go, kiedy wpadł na salkę do chłopaków z Azizi Hustlazz. Cetowy organizował Circle Prinz, czyli imprezę, która miała na mnie ogromny wpływ, a to, co na niej zobaczyłem, dało mi motywacje do ciężkich treningów. Doskonale pamiętam edycje w warszawskim Pałacu Kultury i słynne „koło śmierci”! Żyłem tym dniem jeszcze bardzo długo. Podobnie, jak i innymi wydarzeniami, za którymi stał Cetowy. Gość organizował w naszym kraju eventy, które dawały możliwości rozwoju i wyjazdu do innych krajów. Trzymam za niego kciuki.
Chciałbym jeszcze wrócić do twoich początków. Jakie błędy popełniałeś na pierwszych treningach?
Od zawsze mam w sobie duże pokłady energii. Nazwałbym to takim wewnętrznym ADHD. (śmiech). Trening był więc dla mnie momentem, kiedy mogłem wyrzucić z siebie wszystkie emocje. Na początku moje treningi wyglądały bardzo chaotycznie. Wiesz, nastawienie na triki, powery, rzucanie się po sali. Męczyłem się, kiedy miałem robić podstawy. Chciałem być po prostu wolny. Tutaj ciekawostka: kiedyś bardzo często słyszałem, że „prawdziwy breakdancer” musi kręcić się na głowie, a ja wkręciłem sobie, że nigdy nie będę tego robił. Uznałem, że pokażę światu, że można być dobrym b-boyem i wygrywać zawody, ale nie potrafiąc się kręcić na głowie. (śmiech) Tańczę już około 15 lat, dalej tego nie umiem, a jednak coś tam w b-boyingu udało mi się osiągnąć. Dzięki osobom, z którymi na początku tańczyłem, zrozumiałem też, że podstawy w breakingu są bardzo ważne. Dlatego zacząłem uczyć się footworków i toprocków. Swoją drogą toprock był moim największym przeciwnikiem, bo miałem kołek w tyłku i nigdy nie wyglądałem za dobrze w ruchach. Brak muzykalności dodatkowo powodował, że wyglądałem jak drewniak. Z czasem na szczęście zaczęło się to zmieniać na moją korzyść.
W którym momencie swojej przygody z tańcem poczułeś, że jesteś rasowym b-boyem, z krwi i kości?
Myślę, że przełom nastąpił w 2009 roku, kiedy otrzymałem zaproszenie na Over the Top. Spotkałem tam między innymi takich zawodników jak Flea Rock, Luigi, Pluto czy Robin. Wyjazd na Over the Top był moim marzeniem, odkąd po raz pierwszy zobaczyłem walkę ATA vs Machine. Chłopie, to jest totalny klasyk! Nie można być b-boyem i nie widzieć tej walki. Doskonale pamiętam moment, w którym zadzwonił do mnie Cetowy i tam mnie zaprosił. Chyba z 20 minut biegałem w koło i krzyczałem. Czułem się jak w jakiejś szalonej kreskówce. Wtedy bardzo zmieniłem swoje mentalne nastawienie, styl tańca i nawet to, w jaki sposób prezentować energię na parkiecie. Skrupulatnie realizowałem założony plan - walczyłem na treningach z ziomkami, trenowałem kondycję i tak dalej. Od tamtego momentu przygotowuję się do zawodów na 100 procent i czuję, że robię to w sposób profesjonalny. Jestem przekonany, że wtedy całe dwa miesiące myślałem tylko i wyłącznie o breakingu. Nieważne, czy robiłem sobie śniadanie, byłem na uczelni, czy w pracy. Liczył się tylko breaking! Chciałem podporządkować mu całą swoją przyszłość.
Jeśli mówimy o eventach. Powiedz, kiedy po raz pierwszy trafiłeś na Red Bull BC One?
Krajowe eliminacje do światowego finału w 2016 roku. Zgarnąłem tytuł King of Cypher dzień przed finałami polskiej edycji i dostałem się z automatu do najlepszej ósemki. Pamiętam, że konkretnie zaimprezowaliśmy. Czułem się tak, jakbym wygrał całą edycję. (śmiech) Wróciłem do pokoju jakoś o godz. piątej rano, a już o dziewiątej musiałem stawić się na śniadanie z pozostałą grupą. To była zajebista edycja. Stoczyłem wówczas jedną z najlepszych walk w moim życiu. Przeciwnikiem był Nikita. Mam swoje zdanie co do werdyktu, ale musiałem też mu oddać, co jego. Zatańczył niesamowicie. Byliśmy jak Ying i Yang. Taneczność wygrała nad numerami i trikami, aczkolwiek dalej twierdzę, że już nigdy później tak dobrze nie sprzedałem swoich „signature moves” do muzyki, jak tam! Całą imprezę wygrał Thomaz. Polska scena potrzebowała takiej imprezy. Z edycji na edycję panuje tam coraz lepszy vibe.

3 min

Kostek vs Nikita - Red Bull BC One Cypher Poland 2017 - Półfinał

Kostek kontra Nikita w półfinale Red Bull BC One Cypher Poland 2017.

Jak wyglądało twoje b-boyowe życie między pierwszym kontaktem z Red Bull BC One a wyjazdem na światowy finał do Zurychu w 2018 roku?
Pierwsza edycja, w której brałem udział, dała mi dużo wiary w siebie i swoje umiejętności. Odczułem, że zmienił się mój poziom pewności siebie i pracy, jaką wkładam w treningi. Moje ruchy zaczęły wyglądać na dużo pewniejsze i łatwiejsze. Podporządkowałem całe swoje życie pod trening. Rano wychodziłem na salę treningową, po południu do pracy, a wieczorem jeszcze organizowałem sobie jakieś dodatkowe ćwiczenia i trening b-boyowy. W to wszystko włączyłem siłownię i zacząłem jeszcze bardziej dbać o swoje ciało. Zacząłem też się regenerować i poświęcać cały swój wolny czas na treningi i zawody, by zbierać cenne doświadczenie. Myślę, że wszystko to spowodowało, iż swoją pierwszą edycję skończyłem w najlepszej ósemce, drugą w półfinale, a trzecią wygrałem i poleciałem do Zurychu.

6 min

Kostek vs Thomaz - Red Bull BC One Cypher Poland 2018

Finałowe starcie Red Bull BC One Cypher Poland 2018 - rywalizacja B-Boyów Kostka i Thomaza.

Jak było w Szwajcarii?
To była przygoda mojego życia, spełnienie marzeń. Czułem się jak w bajce. Przyznaję, że reprezentowanie naszego kraju, leżało mi na barkach i nie mogłem źle wypaść. Byłem bardzo podekscytowany, kiedy wsiadałem już do samolotu. (śmiech) Dobrzy ludzie odebrali mnie z lotniska, zawieźli do hotelu i zaczęła się cała zabawa. Poszedłem na salę, gdzie poznałem nowych ludzi i zawarłem pierwsze znajomości. Najbardziej skumałem się z Willym Rockiem z Tajwanu. Później poznałem bliżej kolejnych chłopaków i tak jakoś samo wszystko się pozytywnie nakręciło. Przed samym startem nie czułem stresu. Wszystko było idealnie i płynnie zorganizowane. Miałem nawet czas na zwiedzanie miasta i z chęcią pokazywałem się w kołach. Przyznam, że walki podczas Red Bull BC One Last Chance, czyli na ostatnim przystanku przed ścisłym finałem, bardziej podobały mi się niż same finały, bo na walkach panowała zupełnie inna energia. Porównałbym ją do tej, którą widywałem kiedyś na polskich, pamiętnych imprezach. Fajnie wyglądały też walki kontynentów. Stać w jednym rzędzie z innymi zawodnikami z Europy - coś pięknego! Czułem, że jestem częścią tego dużego wydarzenia. Nie spodziewałem się, że finały Red Bull BC One robione są z tak dużym rozmachem. Pamiętam widok ludzi, którzy przylecieli na nie, nie mając nawet biletów! Stali przed wejściem i liczyli na to, że ktoś sprzeda im wejściówkę. Red Bull BC One to coś więcej niż zawody, to spektakl! Już nie potrafię się doczekać kolejnej – naszej tym razem, polskiej edycji, bo wiem, że na pewno będzie lepsza niż ta, na której byłem. Mam nadzieję, że uda mi się dostać na finałową bibę i zobaczę to wszystko na własne oczy. Polecam Red Bull BC One wszystkim ludziom zainteresowanym tańcem.

2 min

Red Bull BC One World Final 2021 w Polsce!

Po 17 imprezach organizowanych na całym świecie, najlepsi B-Boys i B-Girls przylatują do Polski, by w dniach 5-6 listopada 2021 wziąć udział w wielkim Red Bull BC One World Final 2021 Gdańsku.

Dowiedz się więcej

Red Bull BC One

Red Bull BC One to najbardziej prestiżowe zawody w formule 1 na 1 w świecie breakingu. Każdego roku, podczas World Final, najlepsi b-boys i b-girls walczą o tytuł mistrza świata.

13 przystanki

ABC...

Zajrzyj za kulisy jednych z najbardziej wymagających sportów i rywalizacji na świecie.

2 sezon · 17 odcinków