Rowery
Pierwszy przejazd wystarczył
Pojechał swoje w pierwszym przejeździe i ostatecznie okazało się, że ani Emil Johansson, ani Timothe Bringer, ani Nicholi Rogatkin nie byli w stanie przebić jego wyniku. Możemy to powiedzieć oficjalnie: Dawid Godziek w końcu wygrał swoje pierwsze zawody Pucharu Świata diamentowej rangi (najwyższej jaka jest). Wskoczył na pozycję lidera w klasyfikacji generalnej cyklu Crankworx World Tour i jak sam zapowiada, zrobi wszystko, by zwyciężyć w pozostałych imprezach w Austrii i Kanadzie.
To był przejazd marzenie. Od pierwszej, do ostatniej przeszkody wszystko szło po myśli Dawida. Nie było mowy o zachwianych lądowaniach czy niedopracowanych rotacjach. Polak jechał pewnie i precyzyjnie, odhaczając na swojej liście kolejne sztuczki. W jednym przejeździe upchał między innymi potrójnego tailwhipa, firmowego twistera z no-handerem oraz cashrolla z tailwhipem. Świetnie spisał się na technicznych, skatepark’owych sekcjach i dał czadu na wielkich dirtowych hopach. Warto zaznaczyć, że był to "tylko" "safe run", który miał mu dać szansę na wykonanie jeszcze lepszych trików w drugiej próbie! Aż strach pomyśleć co mogłoby się wydarzyć, gdyby któryś z rywali przebiłby wykręcone przez Dawida 93 punkty!
“To było moje największe sportowe marzenie. Przejazd był dobry, ale stać mnie na więcej. Jaram się tym, jak zakończył się zawody! Jestem taki szczęśliwy, że brak mi słów. Ten wynik na pewno doda mi pewności siebie. Co więcej mogę powiedzieć? Coś słyszałem o nagrodzie Crankworx Tripple Crown. Może to jest jakiś pomysł?”
Przegapiłeś transmisję? Zobacz powtórkę:
Slopestyle – Crankworx Cairns
To było pierwsze, historyczne zwycięstwo Dawida Godźka w cyklu Crankworx World Tour! Zobacz powtórkę zawodów rozegranych w Cairns!
Co wiemy przed kolejnymi zawodami?
Czy to początek zwycięskiej passy? Naszym zdaniem jest jeszcze za wcześnie na takie deklaracje, ale jedno jest pewne. Ten gość naprawdę jest w formie! Jak sam powiedział, nie był to najlepszy przejazd, jaki mógł wykonać, ponieważ miał w rękawie jeszcze kilka konkretnych asów. Co to oznacza w praktyce? To, że w Innsbrucku czekają nas piekielnie ciekawe zawody. Zwycięska passa Emila Johanssona została zakończona. Szwed w końcu wylądował na niższym stopniu podium, a gdy jeden z komentatorów gratulował Dawidowi zwycięstwa, ten odpowiedział tylko: “Byłem gotowy na więcej!”.
Co tu dużo mówić. Z takim nastawieniem i takim arsenałem trików, korona Crankworx Tripple Crown jest w zasięgu Polaka!