„Zdjęcia robiliśmy u mnie, na lotnisku w Rudnikach. Na tym etapie chcieliśmy zobaczyć, co może z tego wyjść” – mówi Łukasz Czepiela, pilot akrobacyjny, mistrz świata Red Bull Air Race w klasie Challenger. „Obaj widzieliśmy bardzo fajne zdjęcia z Ukrainy, które przy pomocy drona wykonał Nazar Dorosh. Stwierdziliśmy, że dobrze byłoby spróbować zrobić coś takiego u nas. Lataliśmy z Carbon Cub-em i Edgem. Mamy świetne ujęcia. Wyszły z tego dwie minutowe zajawki, które można obejrzeć u mnie na fanpage’u i na YouTube. I dalej pracujemy nad tym, co jeszcze moglibyśmy z tym zrobić, aby cały czas przyciągać do siebie kolejnych fanów”.
Zivko Edge 540 w akcji filmowany dronem FPV:
Żeby nagranie mogło dojść do skutku, trzeba było znaleźć sposób na zbliżenie prędkości obu maszyn – tej małej, zasilanej silnikami elektrycznymi i tej dużej, z potężnym silnikiem spalinowym o mocy 345 KM. „Długo przygotowywaliśmy się do tego merytorycznie” – tłumaczy Kuba Waletko z PsychoStudio, który od 5 lat konstruuje bezzałogowce i wykorzystuje je w pracy filmowca. „W powietrzu nie da się postawić pachołka i powiedzieć: tu będzie stała kamera, a ty musisz być tutaj, bo inaczej ujęcie nie wyjdzie. Ale gdy poznałem lotnisko i jego okolice z powietrza, wypracowaliśmy sobie system komunikacji. Było to niezbędne, ponieważ mój dron jest tylko malutkim punkcikiem na niebie, którego Łukasz w ogóle nie widzi”.
Trochę plastiku, kabelków i karbonu kontra życie człowieka wsadzonego do metalowo-kompozytowej puszki
„Najtrudniejsza była powtarzalność, ustawienie oraz to, kiedy i w którym miejscu mam się pojawić. Zaznaczałem na niebie ślady. Leciałem zostawiając chmurkę z dymu, którą pilot drona sobie namierzał, a potem starałem się podlecieć do tej chmurki najwolniej, jak tylko potrafię” – mówi Łukasz o trudnościach, jakie napotykali podczas nagrywania filmów. „Robiliśmy wszystko na granicy przeciągnięcia. Chwilami Edge wisiał tylko i wyłącznie na śmigle, unoszony potężną mocą silnika, a skrzydła nie pracowały. „Edward” jest jednym z najszybszych samolotów akrobacyjnych, jakie mamy w Polsce i jeśli dron ma latać tak szybko jak mój samolot może najwolniej, to jego bateria wytrzymuje tylko 2-3 minuty. Mamy już pomysł na pewne modyfikacje drona i nagranie jakichś fajnych, szybkich scen. Jest tutaj duże pole do rozwoju i mam nadzieję, że wymyślimy jeszcze niejeden super projekt”.
Zobacz Carbon Cuba Łukasza w zimowej scenerii, filmowanego z drona FPV (czyli takiego, którego operator obsługuje mając specjalne gogle – widząc to, co dzieje się przed dronem, a nie obserwując jego położenie w przestrzeni z ziemi):
Kuba filmował już motocykle i samochody, a w zeszłym roku w oku jego kamery zaczęli pojawiać się spadochroniarze i paralotniarze. Jak sam mówi, współpraca z Łukaszem była dla niego kolejnym krokiem w świecie latania dronami. „Ze względu na krótki czas działania baterii kalkulowałem każdą sekundę. Czy uda się zrobić jeszcze jedną próbę i wrócić na ziemię, czy też muszę szukać jakiegoś magicznego miejsca do lądowania po drugiej stronie lotniska? Czas był nam bardzo nie na rękę” – mówi operator, który sam buduje quadrocoptery do filmowania, zdolne do poruszania się z bardzo dużą prędkością. „Dotychczas tylko wyścigowe drony własnej roboty dawały radę. Takiego drona trzeba skonstruować samodzielnie, posiedzieć przy tym, dobrać odpowiednie podzespoły i wszystko skonfigurować. Dość wymagające parametry wymuszają użycie odpowiednich podzespołów umożliwiających latanie z olbrzymimi prędkościami na bardzo dużych jak na tego typu obiekty latające wysokościach”.
W lotnictwie najważniejsze jest bezpieczeństwo. „Miałem obok siebie spottera, czyli osobę, która wzrokiem śledziła położenie drona względem samolotu i posiadała swój monitor, na którym obserwowała jego parametry, abym ja mógł się skupić na tym, co dzieje się bezpośrednio przed urządzeniem. Łukasz z kolei miał na ziemi swojego asystenta, który był z nim w stałej łączności” – opowiada o kulisach Kuba. „Jeszcze na ziemi omawialiśmy całą rutynę na dany wylot. Z takim przygotowaniem później tylko pomagaliśmy sobie - wydając proste polecenia, w stylu „zwolnij”, albo „powtórzmy to jeszcze raz”.
Łukasz, który na co dzień jest pilotem liniowym, zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakim jest zderzenie w locie z ptakiem, czy innym obiektem – na przykład dronem. „Szukałem kogoś, kto dobrze umie latać, bo przy takich prędkościach ryzyko jest duże” – potwierdza. „Napisał do mnie Kuba z PsychoStudio. Przejrzałem jego materiały. Zobaczyłem, że chłopakom dobrze idzie, więc umówiliśmy się na próby. Przez kilka dni lataliśmy z wolnym samolotem – Carbon CUB-em. W końcu wyszło nam coś fajnego i zaczęliśmy zdjęcia z Edge’m. Sam mam prostego drona w stylu DJI, ale mam też CineWhoopa. Latałem również treningowym, którego przywieźli chłopaki. Widząc, jak szybko drony wyścigowe reagują na stery, wiedziałem, że gdyby jego pilot za bardzo zbliżył się do samolotu, to też szybko mógłby odskoczyć. To również dało mi pewien spokój w głowie”.
Fajna zajawka, ale jak każdy sport wymaga dużo czasu
Drony nie służą już tylko do zastosowań profesjonalnych, albo tylko do zabawy. Te wyścigowe pozwalają uprawiać sport. „Jest to ciekawa zabawa na czasy covidowe, kiedy nie latamy aż tyle ile byśmy chcieli ze względu na koszty. Obecnie piloci, w tym ja, zarabiają może 15% tego, co za dobrych czasów, więc i prywatne latanie samolotami musiało pójść w odstawkę” – mówi o swojej przygodzie z dronami Łukasz. Ale nie myślał o ściganiu się nimi na takim poziomie, jaki reprezentował w innych podniebnych wyścigach - Red Bull Air Race - za sterami samolotu. „6-7 godzin latałem na symulatorach wyścigowych - z aparaturą. Fajna zajawka, ale jak każdy sport wymaga dużo czasu. I chyba nie będę miał go na tyle, aby zostać profesjonalnym zawodnikiem. Samoloty sprawiają mi większą frajdę” – podkreśla.
Kuba jest w swojej dziedzinie zawodowcem. „Miałem możliwość pracy nad wieloma ciężkimi maszynami z profesjonalnymi zespołami inżynierów, którzy budowali przeróżne urządzenia latające przeznaczone do przeprowadzania bardzo skomplikowanych operacji lotniczych. Gdzieś jakiś zapas doświadczenia pilotażowego jest. Natomiast najwięcej potrzeba tutaj zdrowego rozsądku i świadomości. Jest to dużo ważniejsze niż liczba wylatanych godzin. To trochę plastiku, kabelków i karbonu kontra życie człowieka wsadzonego do metalowo-kompozytowej puszki, albo stojącego na ziemi. Te maszyny nie należą do bezpiecznych, jeśli się niewłaściwie z nich korzysta” – tłumaczy.
Oczywiście oprócz doświadczenia, Kuba posiada też wszystkie niezbędne do pilotowania swoich maszyn uprawnienia. Od stycznia tego roku zmieniły się przepisy w tym zakresie. Przynajmniej te podstawowe, które można zdobyć nieodpłatnie, online, zdając egzamin na stronie Urzędu Lotnictwa Cywilnego, musi posiadać każdy, kto zamierza wypuszczać w powietrze nawet najbardziej podstawowego drona, zabawkę z supermarketu, o ile ta wyposażona jest w kamerę. Łukasz ma dwa drony. A czy oprócz licencji zawodowego pilota, pozwalającej mu prowadzić nawet pasażerskiego Airbusa, posiada również certyfikat ukończenia szkolenia ze strony ULC? „Oczywiście! Zdobyłem to uprawnienie w styczniu. Zawsze latam legalnie – także dronami” - potwierdza.
Zobacz też:
1 min
Tak Łukasz Czepiela wylądował na molo w Sopocie - video
Sezon czas zacząć! Łukasz Czepiela miał ochotę na watę cukrową, więc wylądował na sopockim molo.