Z powodu śmierci papieża Franciszka i terminowej kolizji jego pogrzebu oraz pierwszej rundy sezonu Drift Masters w Rzymie, organizatorzy zdecydowali się na odwołanie zawodów. Oznacza to, że sezon Drift Masters zacznie się w dniach 17-18 maja w Madrycie w Hiszpanii. Kuba Przygoński, jeden z Polaków startujących w największej serii zawodów driftingowych, jest gotowy do sezonu i niedawno w niecodzienny sposób zaprezentował nową wersję swojego samochodu – Toyoty GR86.
Wjeżdżasz w ten sezon cały na biało!
Kuba Przygoński: Tak! W tym roku zaprezentuję nowe barwy. Samochód i zespół przeszedł całkowity rebranding. Auto ma nowe oklejenie, mnóstwo zmian wizualnych, ma nawet białe felgi, poszliśmy po bandzie. Bardzo podoba mi się ta nowa odsłona i nie mogę się doczekać, żeby pokazać się kibicom w tym wydaniu.
1 min
Zobacz nową Toyotę GR86 Kuby Przygońskiego na sezon 2025
Kuba Przygoński zaprezentował swoje auto na sezon 2025 w niecodzienny sposób, zobacz, jak Toyota GR86 w nowym malowaniu poradziła sobie na "ślimaku" na parkingu galerii handlowej "Posnania".
Co zmieniło się pod maską?
Też sporo. Zmieniliśmy zawieszenie, mamy nowe mapy silnika i strojenia. Dodaliśmy też 10 proc. mocy i teraz samochód generuje dokładnie 900 koni mechanicznych. Liczę, że dzięki temu auto będzie lepiej się prowadzić. Najważniejsze, żeby było bezawaryjne. Chodzi o to, żebym nie myślał o samochodzie, tylko skupił się na swojej robocie. Taka pewność daje wielki komfort i liczę, że tak właśnie będzie w tym sezonie.
Podczas wypadu na zakupy wszystko działało bez zarzutu?
Tak (śmiech)! Co roku staram się zaprezentować auto w ciekawy sposób, a – jako, że przeszło tak znaczące zmiany – musiałem wykombinować coś wyjątkowego. Zainspirował mnie film Tokio Drift i scena, w której zawodnicy wjeżdżają po ślimaku do góry. Od dłuższego czasu ten plan chodził mi po głowie i w końcu udało się go zrealizować. Znaleźliśmy odpowiednie miejsce, centrum handlowe Posnania w stolicy Wielkopolski. Idealne. Wjechałem na samą górę, pokonując trzy kondygnacje. Duże przeżycie. Mam nadzieję, że filmik spodoba się kibicom.
Jakie były największe trudności?
To nie film. Nie mieliśmy do dyspozycji efektów specjalnych. Trzeba było to faktycznie przejechać. Oczywiście, naturalnym utrudnieniem był sam fakt driftowania pod górę. To coś zupełnie nowego. Poza tym, ten wjazd jest bardzo wąski, miałem po kilka centymetrów zapasu i musiałem jechać naprawdę maksymalnie precyzyjnie. Wymagało to solidnego przygotowania i zaplanowania przejazdu. Jestem dumny, że się udało.
Bilet parkingowy pobrałeś?
Oczywiście!
Runda we Włoszech została odwołana, pojedziecie teraz na nowy obiekt do Hiszpanii. Potem znane tory w Finaldnii, Irlandii, na Łotwie i w Niemczech. Finał znów na warszawskim Stadionie Narodowym – miejsce znane, ale tu też można powiedzieć o nowej odsłonie.
Dokładnie. W tym roku kończymy wielką imprezą, z nowym brandingiem i niespotykaną wcześniej liczbą dodatkowych atrakcji. Decydujące zawody, w drugi weekend września, zostaną rozegrane w Warszawie, gdzie na kibiców czeka niespodzianka. Szczegóły poznamy niebawem, mogę zdradzić, że event zapowiada się spektakularnie. Będzie grubo!
Jak traktowany jest przez zawodników warszawski finał?
To perła w koronie tego cyklu. Każdy robi wszystko, by tam wystąpić. Zainteresowanie jest wyjątkowe, bo nie ma drugiego takiego eventu w kalendarzu. Asfalt wylewany na gigantycznym stadionie, 50 tysięcy kibiców, wielki show – to robi na wszystkich niesamowite wrażenie. Taki dostaję feedback od niemal wszystkich zawodników – start na Narodowym zapamiętuje się do końca życia. Całe środowisko driftingowe śledzi z wielką uwagą tę rundę i jestem dumny, że jako Polak, mogę być w jakimś sensie gospodarzem tego spektaklu.