Akrobacje powietrzne
Łukasz Czepiela wylądował samolotem na szczycie wieżowca w Dubaju!
Polski pilot Łukasz Czepiela 14 marca, o 6:58 lokalnego czasu, wylądował samolotem na przeznaczonym dla śmigłowców helipadzie malowniczo położonego wieżowca Burdż Al Arab w Dubaju. Zobacz video!
- Lądowanie polskiego pilota Łukasza Czepieli na dachu wieżowca Burdż Al Arab w Dubaju przy pomocy samolotu miało miejsce 14 marca 2023 roku o świcie
- Jest pierwszą osobą, której udało się to zrobić
- Do próby przygotowywał się 2 lata
- Średnica lądowiska dla helikopterów, na którym wylądował za sterami samolotu, to jedynie 27 metrów
Łukasz Czepiela - lądowanie samolotem na wieżowcu Burdż Al Arab w Dubaju
27 metrów - to średnica helipadu, na którym Łukasz Czepiela wylądował jako pierwszy na świecie... samolotem. A wszystko to 212 m nad ziemią na dachu ikonicznego wieżowca Burdż Al Arab. Polski pilot znów przechodzi do historii awiacji dokonując - wydawało by się - niemożliwego! Potem zrobił coś jeszcze bardziej widowiskowego,, startując z niego i nurkując po ścianie drapacza chmur. To, co dotąd wydawało się możliwe do wykonania jedynie w grze komputerowej, teraz wydarzyło się naprawdę!
Zobacz niesamowite video z lądowania Łukasza Czepieli na Burdż Al Arab:
1 min
Zobacz, jak Łukasz Czepiela wylądował na szczycie wieżowca w Dubaju!
Polski pilot jako pierwszy w historii wylądował samolotem na przeznaczonym dla śmigłowców helipadzie hotelu Burdż Al Arab w Dubaju. Średnica lądowiska to ledwie 27 metrów! Zobacz niesamowite video!
We wtorek, o świcie, lecąc nad wybrzeżem w Dubaju, Łukasz skierował nowy, zmodyfikowany samolot Carbon Cub w stronę lądowiska dla helikopterów o średnicy zaledwie 27 metrów, usytuowanego na dachu luksusowego hotelu – na wysokości około 212 metrów. Najpierw bezpiecznie posadził samolot na helipadzie, a następnie wystartował z niego w niezwykle spektakularny sposób. Aby zmieścić na nim nieco ponad 7-metrowej długości maszynę, musiał zakończyć manewr podejścia do lądowania na dachu na mniej więcej takim samym dystansie, jakby lądował w poprzek boiska do koszykówki. Z kolei start wykonał w sposób typowy dla latających w trudnym terenie bush-pilotów – fanom awiacji lepiej kojarzący się z video z Alaski, niż z luksusowego kurortu.
„Jeszcze nie czuję, że zapisałem się w historii. Czuję, że po prostu zrobiliśmy coś niesamowitego. Ślady opon, które można teraz tutaj zobaczyć, to pierwsze takie ślady, jakie zostawiono na tym helipadzie przy pomocy samolotu. Nikt tego nie powtórzy" - mówił Łukasz stojąc na lądowisku dla helikopterów na chwilę przed startem. „Ostatnie dni były stresujące pod kątem prognoz pogody, ponieważ wiatr nie mógł być zbyt mały, ani zbyt duży. Nawet gdy doleciałem do wyznaczonego punktu oczekiwania, wiał ze zbyt małą prędkością. Emocje zaczęły rosnąć. Wykonałem dwa podejścia i za trzecim usłyszałem w radiu: „7 węzłów”. Magiczny komunikat od Mike’a. Jakieś 200 metrów od miejsca lądowania cała ekscytacja zniknęła i zaczęło się pełne skupienie. Kiedy zamknąłem klapy i poczułem przyczepność pod kołami, a potem zatrzymałem samolot może 4 metry przed krawędzią, zacząłem krzyczeć przez radio".
Musiałem maksymalnie zaufać swoim umiejętnościom. Nie było miejsca na błędy.
Lądując na dachu bardzo wysokiego budynku, w otoczeniu wody, gdzie nie było praktycznie żadnych punktów odniesienia, na których mógłby skupić wzrok, mający na koncie około 12000 godzin spędzonych za sterami różnych maszyn, Łukasz musiał wykazać się niebywałą precyzją. „Jestem bardzo szczęśliwy, że zrealizowałem największe marzenie w mojej karierze! To zupełnie co innego niż lądowanie na ziemi. W takich warunkach dużo trudniej jest ocenić odległość od punktu przyziemienia, czy kąt zbliżania się do niego. Trzeba zastosować zupełnie inną technikę. Musiałem maksymalnie zaufać swoim umiejętnościom. Lądując na zwykłym pasie i dotykając kołami ziemi metr przed miejscem, które zostało do tego wybrane, praktycznie nie ryzykuję. Na helipadzie nie było miejsca na błędy” – opowiedział po wszystkim ten sam pilot, który wcześniej m.in. wylądował na molo w Sopocie i przeleciał pod warszawskimi mostami.
Jego najnowszy projekt poprzedziły kilkuletnie przygotowania. Wszystko zaczęło się w 2021 roku, od prostych prób, jak choćby sprawdzenie, czy swoim prywatnym Carbon Cubem Łukaszowi uda się wylądować na przykład w poprzek normalnego pasa. Takie testy pokazały, że dałoby się to zrobić również na helipadzie, a skoro tak, to trzeba było wybrać ten najbardziej imponujący.
Burdż Al Arab w Dubaju
Przypominająca żagiel sylwetka Burdż Al Arab to jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów architektury Dubaju. Górujący nad słynną „palmą” hotel dysponuje wyłącznie apartamentami. Jego charakterystyczny helipad był już wykorzystywany w różnych celach. W przeszłości służył m.in. jako kort tenisowy, na którym mecze toczyły takie gwiazdy jak Roger Federer i Andre Agassi. Tiger Woods i Rory McIlroy grali tam w golfa, a David Coulthard kręcił bączki bolidem Formuły 1. Oczywiście na co dzień lądują tam śmigłowce dowożące gości z międzynarodowego portu lotniczego. Łukasz przyleciał tam małym samolotem, po starcie z położonego nieopodal lotniska, którego gospodarzem jest X-Dubai.
Ekipy amerykańskiej firmy CubCrafters, z której seryjnie produkowanej konstrukcji, po niezbędnych modyfikacjach skorzystał Łukasz, nie trzeba było długo przekonywać do udziału w tym międzynarodowym projekcie. Inżynierów i Łukasza w kwestiach technicznych wsparł Mike Patey – znany w środowisku lotniczym z konstruowania niecodziennych samolotów (u nas za sprawą wykorzystania w jednym z szalonych projektów naszej PZL Wilgi). W efekcie nowa maszyna do lądowania na dachu w Dubaju była gotowa pod koniec 2022 roku, a seria testów – również tych przeprowadzonych aby uzyskać niezbędne zgody władz lotniczych – potwierdziła, że przygotowania wykonano wzorowo. W sumie trzeba było wykonać około 650 próbnych lądowań. Naturalnie to ostatnie było zabezpieczone przez zawodowe ekipy ratunkowe, a na każdy scenariusz potencjalnego niepowodzenia przewidziano odpowiednią procedurę awaryjną.
Fantastycznie jest na niego patrzeć. Luke jest niesamowity!
Sama maszyna przeszła ekstremalne odchudzanie. Tak jak w Red Bull Air Race, gdzie Łukasz wywalczył mistrzostwo świata w klasie Challenger, każdą śrubkę, którą można było wykręcić i wymienić, wymieniono na lżejszą - tytanową. Na lżejsze wymieniono też: panel przyrządów, fotel, koła, a nawet poszycie. Wprowadzając dodatki aerodynamiczne, lekko zmodyfikowano opływ powietrza w okolicy ogona samolotu, aby zachować sterowność przy jeszcze mniejszych prędkościach. Środek ciężkości przesunięto w dół i maksymalnie do tyłu, aby podczas lądowania można było hamować z większą siłą. Zawieszenie zmodyfikowano tak, aby samolot dosłownie przyklejał się do ziemi po jej dotknięciu, a na spodzie ogona zamontowano specjalną osłonę chroniącą go przed złamaniem w przypadku uderzenia nim o krawędź okrągłego lądowiska. Ciekawym rozwiązaniem, unikalnym w lotnictwie, jest zastosowanie tzw. nitro. Doładowanie daje natychmiastowy skok mocy silnika umożliwiający między innymi błyskawiczne przerwanie lądowanie i odejście na drugi krąg. Nitro można było wykorzystać również przy starcie, aby samolot mógł szybko poderwać się w górę. Łukasz wybrał jednak bardziej efektowne rozwiązanie.
„Najstraszniejsze byłoby, gdyby Łukasz wylądował, dał po hamulcach, a samolot przewaliłby się na nos. Dlatego przesunęliśmy ciężar w dół, a potem do tyłu. Możliwości hamowania jakimi dysponuje ten samolot nie ma żaden Carbon Cub, jakiego kiedykolwiek wyprodukowano" - mówi Mike Patey. I dodaje: "Zrobiliśmy odpowiedni samolot, ale jest tylko kilka osób na całej planecie, z którymi mógłbym się czuć komfortowo podczas takiej próby. I Łukasz jest taką osobą. Drążkiem i orczykiem operuje bardzo dobrze, jeśli nie najlepiej niż ktokolwiek inny na całej ziemi. Fantastycznie jest na to patrzeć. Do tego ma otwarty umysł i głowę na karku. Luke jest niesamowity".
Najkrótszy dystans lądowania, jaki udało się osiągnąć podczas testów samolotu w USA to zaledwie 8 metrów. Czepiela mógłby wylądować tą maszyną w przydomowy ogródku. Jednak, jak sam mówi, nie o to chodziło: „W tym projekcie nie chodziło o jak najkrótsze lądowanie. Założeniem przy budowie tego samolotu nie było bicie rekordu. My chcieliśmy to zrobić samolotem jak najbardziej fabrycznym, do którego możesz wsiąść wszędzie, polecieć gdziekolwiek chcesz i wylądować w najbardziej spektakularnym miejscu jakie znajdziesz”.
Zobacz więcej: