Łatwo mówić o „Skandalu” warszawskiej grupy Molesta z 1998 roku jako płycie kultowej czy kamieniu milowym polskiego hip-hopu, który w swojej szorstkiej, ulicznej ormie przebił się do świadomości milionów ludzi. Można ten album traktować jako swoistą legitymizację nurtu. To jednak znacznie uproszczenie. Przede wszystkim bowiem umniejsza rolę jaką Vienio, Włodi oraz ich ziomki odegrali w kształtowaniu się nie tylko hiphopowej sceny, lecz całej popkultury w polskim wydaniu. Dokument w reżyserii Bartosza Paducha „Skandal. Ewenement Molesty” to dobra okaza, żeby przypomnieć rzeczywistość drugiej połowy, rozbujanych w hip-hopie, lat 90.
Język Molesty
Sztuki, melanż, kseroboj, gołda - to tylko część słów, które Molesta wprowadziła do języka codziennego. Bartek Chaciński – dziennikarz muzyczny, ale również autor książek: „Wypasiony słownik najmłodszej polszczyzny” (2003 r.), „Wyczesany słownik najmłodszej polszczyzny” (2005) i „Totalny słownik najmłodszej polszczyzny” (2007) – prześledził teksty ze „Skandalu” raz jeszcze. „Przed rozmową z tobą zajrzałem znowu do tekstów z płyty, prześledziłem je dogłębnie i trafiło mnie, że im więcej czasu mija, im ta perspektywa jest dłuższa, tym ten materiał wydaje mi się mocniejszy” – mówi. „Na tyle mocny, jak on od początku był zaplanowany, żeby być - swoistym słownikiem terminów i pojęć pokolenia. Poruszyliśmy już temat niebezpieczeństwa, który możemy odnieść do budowania wizerunku i tożsamości Klimy - cały tekst utworu o tym tytule jest swoistą próbą, sygnałem wchodzenia hip-hopu w buty starej gwary więziennej. Bardzo dużo słownictwa tejże gwary przechodziło do mowy młodzieżowej lat 90. i taką stacją transferową dla tego był hip-hop”.
Nadchodzą w kapturach postacie / To nie mnisi / To źli i łysi / To Klima, capisce?!
Według Bartka Chacińskiego, jest to mitologizacja grupy, która jest niebezpieczna -- mitologizacja osiedlowych akcji, czyli czegoś, co jest trochę niebezpieczne. „Generalnie niebezpieczeństwo, oczywiście w pewnych granicach, jest czymś premiowanym w tym świecie. I tutaj mamy słowo »akcje« - z dzisiejszej perspektywy oczywiste, mające ogrom znaczeń, natomiast w latach 90. akcje kojarzyły się tylko z Giełdą Papierów Wartościowych. Jeśli słowo to pojawiało się w kontekście osiedli, życia tkanki miejskiej to tylko w hip-hopie i Molesta była pierwsza, która je tak szeroko zaadaptowała. Akcja miała dość szeroki kontekst - odnosiła się do tego, co działo się między kolegami, co działo się na ulicy, czym żyły wieczorami osiedla”.
Takich wątków starczyło nam na kilkadziesiąt minut rozmowy, co najlepiej świadczy o jednym - Vienio, Włodi, Kaczy, Pelson, Wilku czy Chada byli swoistymi pionierami. Tego nikt im nie odbierze.
Dres na salonach
Molesty ludzie się bali. Słownictwo tej grupy, styl, podejście do życia salonów towarzyskich ogromnie kontrastowało z tym, do czego przyzwyczaiła nas telewizja i kolorowa prasa. Ba, ich się bała nawet część środowiska hiphopowego, wówczas zwyczajnie podzielonego na dwa światy.
Z czasem to wszystko zaczęło się zmieniać, światy wzajemnie przenikać, a bariery znikały. Okazywało się, że ludzie tworzący prosty, uliczny rap, nie mają wcale głów i wrażliwości ograniczonej do betonu, skuna i wódki na ulicznej ławce. Włodi i Wilku w największym stopniu pozostali wierni czysto hiphopowej stylistyce, za to Vienio eksperymentował, zbliżał do środowisk jazzowych czy rockowych. Pierwsze solo Pelsona tchnęło w twardy miejski rap funkowe brzmienie.
Rewolucja odbywała się jednak przede wszystkim gdzieś tam na zapleczu, przede wszystkim w głowach. Bunt i dres przeniosły się na salony, gdzie Molesta była coraz chętniej zapraszana. Ci, których jeszcze dekadę temu się bano, zaczęli być nierzadko traktowani niemal jak autorytety. To szalenie kontrastuje z brzmieniem „Skandalu”, dowodząc zarazem jak długą drogę przeszli tak twórcy, jak i narzędzie ich pracy - muzyka miejska.
No i muzyka, przede wszystkim muzyka
Nadając debiutowi Molesty kultowy status, musimy rozdzielić dwie kwestie - samej muzycznej klasy wydawnictwa oraz jej wpływu na hip-hop czy, jak już dowodziłem wcześniej, popkulturę.
Płyta nie zestarzała się najlepiej. Progres muzyków Molesty, tak składu dwuosobowego, jak i rozszerzonego, a nawet zahaczającego o wszystkie towarzyskie koneksje, słyszeliśmy z roku na rok. Było to (w zasadzie wciąż jest) de facto podejście bardzo niekoniunkturalne. Wydaje się, że mało kto tak często, jak Vienio czy Włodi, mogli usłyszeć albo przeczytać o swojej muzyce, że „to już nie to samo; kiedy zrobicie to, co na »Skandalu«?”.
Już ponad dwie dekady, które minęły od premiery debiutu, od koncertów z kultowym materiałem, to dla zespołu i jego członków wieczne zmagania z pewnymi oczekiwaniami oraz klapkami na oczach słuchaczy. Gdy Włodi zapraszał do współpracy piętnaście lat temu Tego Typa Mesa i Eisa, dla wielu było to jak porzucenie starych rapowych ideałów. U Vienia tych wolt, szukania różnych środków wyrazu było tyle, że starczyłoby na materiał do oddzielnego tekstu.
„Skandal” jest kultowy, ale talentu ludzi, którzy za tą płytą stali dowodzi przede wszystkim ich progres. Pewnie najłatwiej byłoby nagrać im jeszcze trzy podobne płyty, pewnie byłoby to też dla nich najbardziej korzystne finansowo. Pytanie tylko, po co? Asymilacja hip-hopu ulicznego w popkulturze, w całej wielkomiejskiej tkance, w świecie „kultury wyższej” była procesem długim, żmudnym, trudnym. Nie będzie wielkim nadużyciem stwierdzenie, że nastąpiło to na jego zasadach. Z wszystkimi tego plusami i minusami. Czy byłoby to możliwe bez Molesty i jej „Skandalu”? Pewnie tak. Byłoby to jednak pisanie historii alternatywnej.
1 min
OKI i KUKON zapraszają na Red Bull SoundClash 2023
Robimy HAŁAAAS: Dwóch raperów, dwie sceny, jeden niezwykły muzyczny pojedynek. Red Bull SoundClash OKI vs. KUKON 14 października w Atlas Arenie w Łodzi - tego po prosto nie można przegapić!