W niedzielę w Paryżu zakończył się ostatni Major w historii CS:GO. Padł on łupem francuskiej organizacji Team Vitality. Wśród drużyn, które rywalizowały w stolicy Francji znalazło się m.in. ENCE. Mimo że ich występ nie był najlepszy, to dla polskiego gracza tej drużyny, Pawła "dychy" Dychy był on bardzo ważny.
Jakub Fordon, Redbull.com: Podczas turnieju RMR, ENCE było o krok od odpadnięcia, bowiem przegrało dwa pierwsze spotkania. Jak motywowaliście się na kolejne mecze wiedząc, że gracie o "życie"?
Paweł "dycha" Dycha, gracz ENCE: Na pewno nie jest to idealny start turnieju, lecz patrząc na pierwsze spotkanie vs. Monte, to po prostu nie pojawiliśmy się na serwerze, więc nie ma co o tym rozmawiać. Natomiast na FORZE przegraliśmy 14:16 z wyniku 10:5. Oddaliśmy im ten mecz przez kilka złych decyzji oraz błędy strzeleckie.
Naszą motywacją była i jest wiara w naszą grę w Bo3. Jeżeli trzymamy się planu, który założyliśmy sobie przed meczem i połączymy to z aktywacją naszych umiejętności na serwerze, wówczas morale całej drużyny są na wysokim poziomie i każdy wierzy, że jesteśmy w stanie wygrywać wszystko.
Po przegranych dwóch pierwszych meczach Bo1, przeszliście do rywalizacji w Bo3. I nagle, w trzech kolejnych spotkaniach nie przegraliście żadnej mapy, wygrywając m.in. z piątą drużyną świata. Co było kluczem do pokonania Cloud9, które wcześniej regularnie was ogrywało?
Cloud9 było do czasu tego turnieju pewnego rodzaju kryptonitem naszej drużyny. Gdziekolwiek ich spotykaliśmy, nawet jeżeli prowadziliśmy lub był bliski mecz, to jakoś zawsze pod koniec udawało im się wygrać walkę pod presją i ostatecznie triumfować.
Szczerze turniej RMR B pod względem drużyn był cięższy niż Faza Challengers podczas samego Majora. Wiedzieliśmy, że jeżeli udało nam się podnieść z wyniku 0-2, to Bo3 na Cloud9 również damy radę. Mieliśmy świadomość, że nie są oni w swoim prime i nie grają tak jak wcześniej. Stworzyliśmy swój plan na grę i zostało nam pokazać resztę na serwerze.
Twoja reakcja po awansie na Majora w Paryżu szybko obiegła internet. Chyba nikt inny z ENCE nie miał podobnej. Powodem tego była kończąca się pewna epoka CS'a?
Co tutaj dużo mówić (śmiech). Nie należę do osób, które pokazują emocje podczas gry, bądź poza nią. To co się jednak stało na tym turnieju, to po prostu przebiło pewną granicę i nie wytrzymałem.
Takie momenty dobrze rekompensują to, jak tragicznie wyglądały nasze ostatnie miesiące przed zmianami. Nie miało to jakoś powiązania z końcem epoki CS:GO, ponieważ za parę miesięcy przenosimy się na inną wersję, ale trudno pogodzić się z brakiem udziału w ostatnim Majorze.
Przechodząc już do samego Paryża, znakomicie zaprezentowaliście się w pierwszej rundzie. Bilans 3-0, pewny awans do fazy legend, a po drodze wyeliminowanie m.in. FaZe. Następnie udany start i nagle wszystko się posypało. Trzy porażki z rzędu i koniec udziału w Majorze. Co było powodem takiego spadku formy?
Myślę, że podczas Fazy Challengers po prostu w każdym meczu byliśmy gotowi. Nieważne o której godzinie, nieważne jaki był przeciwnik. Tego zabrakło w fazie Legend. Pierwszy dzień jeszcze udało nam się zakończyć bilansem 1-1, ale to co działo się w drugim i trzecim po prostu należy usunąć z głowy.
Nie istnieliśmy na serwerze. Brakowało wszystkiego, ale takie jest piękno tej gry. Niczego nie można przewidzieć. Możemy tylko pracować nad tym, czego zabrakło w późniejszych meczach i na następnym turnieju udowodnić, że dajemy radę.
Jaki dalszy plan ma wasza drużyna? Macie już jakiekolwiek informacje dotyczące przejścia na nowego CS'a?
Wiemy to, co każda inna drużyna i osoba aktualnie. Czekamy na ruchy Valve, które zajmuje się aktualnie poprawianiem i aktualizowaniem gry. Plan wygląda następująco: być pozytywnie nastawionym na nową wersję i grać tyle, ile damy radę!
A jak Ty zapatrujesz się na CS 2? Miałeś już okazję grać w betę?
Tak miałem okazję zagrać paręnaście gier. Jest przyjemnie i bardzo podobnie do starej wersji, którą był CS:GO. Wiadomo, że jeszcze dużo przed nami, ale myśli są pozytywne.
Jak z perspektywy czasu oceniasz przejście do ENCE?
Każda zmiana drużyny uczy i jest kolejnym schodkiem do góry. Osiągnąłem bardzo dużo w tej organizacji i jestem bardzo zadowolony. Uważam, że był to bardzo dobry krok
Wiadomo że brakuje nam wygrania jakiegoś turnieju, ale wszystko przyjdzie z czasem. Mamy dobrych zawodników i predyspozycje do tego, by walczyć z najlepszymi.
Jak bardzo różnią się polskie organizacje od międzynarodowych?
Temat rzeka. Powiem krótko: zapleczem dla gracza, ludźmi w organizacji oraz wiarą w sukces i brakiem presji po paru nieudanych turniejach.
Czy "sAw" to najlepszy trener z którym pracowałeś?
Do tej pory tak. Jest osobą, która stara się pomóc zawodnikowi na każdej płaszczyźnie. Jest również pewnego rodzaju autorytetem w drużynie.
Czy jest osoba, której dzisiaj zawdzięczasz to, jak obecnie wygląda Twoja kariera?
Tak - ja sam, rodzina, przyjaciele oraz wszystkie dotychczasowe organizacje, które we mnie uwierzyły.
Jakie rady udzieliłbyś osobom, które chcą zacząć swoją przygodę z profesjonalną rywalizacją?
Pytanie, na które nie ma odpowiedzi. Powiem na swoim przykładzie - po prostu dużo grałem w grę (śmiech). Nigdy nie starałem się, aby być profesjonalistą. Po prostu tak wyszło. Zawsze grałem z przyjaciółmi dla zabawy, aby jakoś razem spędzić czas. Ucieczka po godzinach w szkole również wiązała się z godzinnymi przygodami w CS'ie.
Nie ma na to recepty. Nie poddawać się, nie ulegać presji społeczeństwa i przede wszystkim wierzyć w samego siebie!
Poznaj lepiej historię legendy polskiego CS:GO - Wiktora "TaZa" Wojtasa:
13 min
TaZ: Moja esportowa droga
"To była czysta pasja, która przerodziła się w pracę. Jeśli nie wygramy turnieju, nie będziemy mieć na chleb" - zobacz dokument o esportowej karierze Wiktora "TaZ-a" Wojtasa, legendy sceny CS.