Matterhorn to jedna z najbardziej charakterystycznych gór na świecie. Jej ostre krawędzie wrzynają się w niebo nad Alpami. Jedni znają ją jedynie z opakowań czekoladek, podczas gdy innym kojarzy się wyłącznie ze wspinaczką i pragnieniem by ją zdobyć. To właśnie tą drogą, Szwajcarski alpinista, Dani Arnold wszedł na jej szczyt w zaledwie 1 godzinę i 46 minut. Zobaczcie to na klipie poniżej.
2 min
Dani Arnold's speed ascent of the Matterhorn
Watch the video of Dani Arnold speed-climbing the Matterhorn.
Pierwszego wejścia na szczyt Matterhornu dokonała w 1865 roku siedmioosobowa wyprawa kierowana przez Brytyjczyka Edwarda Whympera. Niestety zejście zakończyło się tragicznie. Północną ścianą, przez trudną mieszaną drogę, w 1931 zdobyli ją bracia Franz i Toni Schmid.
Do dziś wejście tam to wielkie ryzyko. Matterhorn ma opinię najbardziej śmiercionośnej góry Europy. Szacuje się, że ponad 500 alpinistów zginęło na jej zboczach.
W skale i lodzie
Od lat szczyt jest obiektem zainteresowania wspinaczy. Oto niektóre, godne odnotowania wejścia, poprzedzające wyczyn Daniego.
1931 r. - Franz i Toni Schmid, dwa dni
Dwaj bracia z Monachium weszli na Matterhorn północną ścianą w 1931. I choć sama wspinaczka zajęła im dwa dni, warto wspomnieć, że do stóp góry dojechali z rodzinnego miasta na rowerach, a po zejściu znów przejechali na nich setki kilometrów w drodze powrotnej.
1969 r. - Jean Troillet, 4h 10m
Szwajcar, który później został pierwszym snowboardzistą jaki zjechał z Mt Everestu, wszedł na Matterhorn w nieco ponad 4 godziny. Miał wtedy 21 lat.
2009 r. - Ueli Steck, 1h 56 m
Rekord Troilleta został pobity w 2009, kiedy Ueli Steck uzyskał naprawdę imponujący czas, robiąc delikatne odejście od drogi Schmida.
150 lat po tym, jak ludzka stopa po raz pierwszy stanęła na szczycie Matterhornu, Dani Arnold poprawił rekord Ueliego o 10 minut. Jak tego dokonał? Poprzez trening i górskie doświadczenie. „Żeby podjąć się podobnego wyzwania, codziennie musisz być w górach” – powiedział Dani.
Dani Arnold na szczycie Matterhornu...
Najbardziej zaskakujący jest fakt, że sukces nie był pewny. Arnold w pewnym momencie był gotów zawrócić. „Gdy zaczynałem, nie czułem się najlepiej” – powiedział. „Ale potem wszedłem w rytm”. I utrzymał ten rytm i tempo nawet w tych partiach, gdzie warunki były nieco inne niż te, których się spodziewał.
Poczucie zwycięstwa i wyczerpanie…
Wyposażony w czekany i raki, Arnold posuwał się naprzód szybko i pewnie. Tak torował sobie drogę na szczyt, gdzie po zaczerpnięciu powietrza musiał jeszcze chwilę odpocząć. Siedząc na wysokości 4 478 m n.p.m., alpinista miał się z czego cieszyć. „Robiąc to w roku będącym okrągłą rocznicą zdobycia Matterhornu, jestem naprawdę szczęśliwy”.
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi wiadomościami, zdjęciami i filmami, z dyscypliny która interesuje Cię najbardziej? Zapisz się na newsletter już teraz, a na pewno nie przegapisz najlepszych newsów.