Co to były za zawody?! Genialne przejazdy, zwroty akcji, szalone pomysły i spektakularne triki. Powtórkę z Red Bull Rampage 2024 możesz oglądać na Red Bull TV, a poniżej znajdziesz wywiad z Szymonem Godźkiem, który kilka dni temu wywalczył w Utah swój drugi srebrny medal.
Maciej Świerz: Szymon, jak się czujesz?
Szymon Godziek: Czuję się dobrze. Szczęśliwy, zadowolony i dumny. Cieszę się, że wracam do Polski bez kontuzji.
Z jednej strony niewiele zabrakło do złota, z drugiej - zrobiłeś coś fenomenalnego i zgarnąłeś srebro na najbardziej szalonych zawodach rowerowych na świecie. Udało Ci się to jakoś poukładać w głowie, czy potrzebujesz na to jeszcze trochę czasu?
No, nie było to łatwe. Przez chwilę myślałem, że będę pierwszy, bo nie sądziłem, że Brandonowi uda się przebić to, co ja zrobiłem. Zwłaszcza że zanosiło się na to, że w drugim przejeździe będą naprawdę słabe warunki. Ostatecznie Semenuk zdecydował się na start, a po jego drugim przejeździe i ocenie sędziów, dość szybko się z tym wszystkim pogodziłem. Pojechał mega czysto, ja miałem w swoim przejeździe dwa niedoloty. Myślę, że to mogło przesądzić o jego zwycięstwie.
To trochę ciężko zrozumieć, siedząc w Polsce przed ekranem, ale fani pytali, dlaczego nie poszedłeś na górę. Ja znam odpowiedź, ale może powiesz na ten temat kilka słów?
To jest bardzo trudne pytanie, bo ja sam długo zastanawiałem się nad tym, co robić. Ryzyko w "safe runie" było tak ogromne, że tuż po przejeździe powiedziałem organizatorom, że nie idę na górę, bo zrobiłem prawie idealnie to, co chciałem. Później, jak trochę odpocząłem i zeszły ze mnie emocje, to stwierdziłem, że może jednak pójdę? Minęło trochę czasu, Tom Van Steenbergen zrobił frontflipa na "Price is Right" i nie przebił mojego wyniku, więc ostatecznie powiedziałem, że nie idę. Nie spodziewałem się, że Brandon może mieć przygotowany przejazd, który mógłby przebić to, co ja zrobiłem. Poza tym w trakcie drugich przejazdów wiało naprawdę mocno. Ostatecznie uważam, że dobrze zrobiłem. Wracam do domu w jednym kawałku, ze srebrnym medalem, a robienie przejazdu w takich warunkach, jakie panowały po południu, to jednak loteria.
Kwestia sędziowania w tym roku. Ja jestem zaskoczony oceną Brendoga i Steenbergena, a Ty?
Dokładnie tak samo. Jak Steenbergen dojechał do mety, byłem pewny, że mnie przebije i w zasadzie chciałem się szykować mentalnie na drugi przejazd. Ostatecznie to się nie wydarzyło i, tak jak już powiedziałem, zostałem na dole. A co do Brendoga, to w ogóle jakiś dramat. Oglądaliśmy z innymi riderami to, co jego ekipa wyprawiała w trakcie kopania, a później obserwowaliśmy jego przejazdy na treningach. Byliśmy pewni, że w końcu wyląduje na podium, bo jego linia była po prostu chora. Należało mu się to, a punktacja pokazała coś dokładnie odwrotnego. Nie kumam, o co chodzi.
Na czym według Ciebie polega fenomen Brandona Semenuka? Według mnie on po prostu rozumie sędziów i wie, co i jak będą oceniać.
To bardzo proste. Fenomen Brandona Semenuka polega na tym, że po prostu jest najlepszy. Zawsze tak było. Mocno odstawał od innych zawodników w slopestyle’u i teraz tak samo odstaje na Red Bull Rampage. Rozmawiałem z nim tuż po zawodach i powiedział mi, że gdy zobaczył swój wynik, był mocno zaskoczony, bo jego zdaniem to ja powinienem wygrać. To, co powiedziałeś o sędziowaniu, też na pewno miało znaczenie. On dokładnie wie, jak układać przejazd tak, żeby był dobrze oceniony. Najlepiej rozumie sport i zasady, no i jeszcze raz - jest mega dobry. Kopnięcie oppo tailwhipa na takim podwójnym dropie, to jest jakaś totalnie chora akcja.
Powiedziałeś, że jeśli dobrze wylądujesz frontflipa na górze, reszta pójdzie łatwo. Dlaczego? Jakie znaczenie miała ta hopa? O co chodziło?
Chodziło o to, że po frontflipie na pierwszym dropie dostawałem taki zastrzyk buzacji i adrenaliny, że cała reszta po prostu musiała już wyjść. Najgorzej było z ogromnym dropem na Price is Right, bo ostatecznie nie udało mi się na nim zakręcić flipa w trakcie treningów. Myślałem o tej akcji przez cały tydzień, ale dwa dni przed zawodami skakałem go bez trików i odpuściłem. Dzień przed zawodami zakręcił się na nim Reed Boggs. Zobaczyłem film z akcji, porozmawiałem z nim na spokojnie o tym, jak trzeba to zrobić i stwierdziłem, że w przejeździe to po prostu pójdzie już trochę z automatu. Spokojne wyjście z progu, pełne zaufanie do siebie i kontrolowany lot. Po wylądowaniu flipa w zawodach powtarzałem sobie już tylko: “muszę dojechać do końca” i dokładnie tak się stało.
Czy jak jedziesz, to w twojej głowie pojawiają się jakiekolwiek myśli, czy lecisz jak robot to, co zakodowałeś?
To w ogóle dość dziwna akcja, bo z jednej strony miałem w głowie taką “listę przeszkód” i po wylądowaniu jednej, myślałem po prostu o kolejnej. Z drugiej strony emocje i energia były na takim poziomie, że gdy siadłem już w namiocie riderów po zakończonym przejeździe, to zdałem sobie sprawę z tego, że niektórych akcji zupełnie nie pamiętam. Na przykład table top na canyon gapie, którego mocno nie doleciałem - w ogóle nie zakodowałem tej akcji. Zorientowałem się dopiero, gdy zobaczyłem powtórkę na filmie.
Jakie uczucie pojawiło się w twojej głowie, gdy dojechałeś na metę?
Radość i spełnienie. Że udało się połączyć te wszystkie sztuczki w całość. No i z tego double flipa na końcu. Od dawna marzyło mi się, żeby zakończyć swój przejazd na Rampage właśnie tą sztuczką i w końcu się udało. Sam styl, w jakim wykonałem double flipa, też był kozacki. Bardzo mocno zakręciłem się zaraz po wybiciu i przez to w locie miałem sporo czasu na chill. Rotację kręciłem powoli i z pełną kontrolą. Wiele osób powiedziało mi, że był to najlepszy double flip w historii.
Które przejazdy zrobiły na Tobie wrażenie?
Na pewno zaimponował mi Tylec McCaul, który wylądował na trzecim miejscu. Wybudował ogromne przeszkody, przetestował je i złożył naprawdę kozacki przejazd. Tom van Steenbergen i jego frontflip. To była jakaś inna liga. Powiedział mi o planie na tę akcję jeszcze 10 dni przed zawodami, a ja nie chciałem mu uwierzyć. Ostatecznie wylądował dosłownie idealnie. To była jakaś chora akcja. Bardzo podobał mi się również styl Adolfa Silvy, który przez cały tydzień jeździł bardzo pewnie. Jako pierwszy zakręcił flipa na Price is Right, a później w zawodach odjechał pełny, solidny przejazd. No i Brendog, którego pomysł i linia jak zwykle zrobiły na mnie ogromne wrażenie.
Co było najtrudniejszym elementem na Twojej linii?
Lądowanie po największym dropie. Tam trzeba było naprawdę mocno hamować, żeby później skoczyć hopę i mieć wszystko pod kontrolą. Paradoksalnie to niewielka przeszkoda, która niespecjalnie się do czegokolwiek liczyła. Nie była ani duża, ani jakaś trudna technicznie, ale wyczucie prędkości na najeździe było przerąbane. Na tym właśnie polega trudność całych zawodów, której nie widać na ekranie. Dobór prędkości, efektywne hamowanie, kontrola roweru od startu do mety.
Czy cokolwiek mogłeś zrobić lepiej?
Mogłem odrobinę lepiej polecieć tę hopę, którą “sklinowałem”, i być może zakręcić flatspina na canyon gapie. Nie zdecydowałem się na to, bo w tej sekcji naprawdę sporo się działo, a to byłby bardzo ryzykowny ruch. Dużo rzeczy mogło tam pójść nie tak, więc na pierwszy przejazd zaplanowałem w miarę bezpiecznego table topa.
Co w tym roku było według Ciebie punktowane najlepiej?
Oppo tailwhipy… (śmiech) Nie no, żartuję. Triki. Było to widać u nas i u dziewczyn. Triki i czyste lądowania miały duże znaczenie.
Co dalej? Wracamy w przyszłym roku?
No jasne! Mamy kolejne limity do przesunięcia. Ten backflip, którego zrobiłem na dropie, był niesamowity. W powietrzu miałem tyle czasu, że nie mogłem w to uwierzyć. W sumie zacząłem się zastanawiać, czy w tym miejscu dałoby się szarpnąć double flipa, ale to byłoby tak chore, że raczej się na to nie piszę. W każdym razie za rok wracamy i walczymy dalej!