Janne Ahonen - Red Bull Skoki w Punkt
© Kai Pfaffenbach / Reuters / Forum
Skoki narciarskie

Janne Ahonen zaprasza na Red Bull Skoki w Punkt. Mówi, że się uśmiechnie

Pisano o nim „Człowiek Maska”, bo zawsze miał kamienną twarz. Wielki rywal Adama Małysza sprzed lat znów stanie z nim w szranki w Zakopanem, ale najpierw powspominał dawne czasy w rozmowie z nami.
Autor: Antoni Cichy
Przeczytasz w 13 minPublished on
Janne Ahonen to jedyny zawodnik w historii, który pięciokrotnie wygrał Turniej Czterech Skoczni. Fin ponad 100-krotnie stawał też na podium Pucharu Świata, ma w kolekcji medale olimpijskie oraz mistrzostw świata. To żywa legenda skoków narciarskich.
W przyszłym roku wróci do Zakopanego, bo został jednym z kapitanów drużyn w drugiej edycji Red Bull Skoków w Punkt. Wydarzenie polegające na drużynowych skokach do celu odbędzie się na Wielkiej Krokwi 1 kwietnia 2026 roku.
Na początku XX wieku jego potyczki z Małyszem elektryzowały całą Polskę. „Janne, nie u nas" – prosili kibice na transparentach, a niektórzy wręcz słali mu listy z pogróżkami. Wzbudzał podziw, ale i grozę. Za maską kryje się człowiek, który na skoczni osiągnął niemal wszystko, a kiedy zdejmował kombinezon i odpinał narty, też rozpierała go energia i pomysły - wsiadał do dragsterów, rysował, projektował…
Niedawno pojawił się w Polsce podczas PŚ w Wiśle, to była doskonała okazja, by zamienić z nim kilka słów przed kolejną wizytą w kwietniu w Zakopanem.
Antoni Cichy: Witamy z powrotem w Polsce. Jak wrażenia?
Janne Ahonen: Zawsze dobrze się czuję w Polsce. Ludzie wciąż mnie tu znają. Mam wiele wspomnień, przeżyłem sporo przyjemnych chwil. Fajnie tu znowu przyjechać.
Uwierzysz, że kiedy pojawiły się Twoje zdjęcia w Wiśle, kibice byli bardziej podekscytowani Twoją obecnością niż konkursami!
To dla mnie bardzo miłe. Szczerze mówiąc, w Finlandii chyba już o mnie zapomnieli. Tak mi się przynajmniej wydaje. A tutaj mam wrażenie, jakby wszyscy mnie nadal pamiętali. Ludzie proszą o autografy, zdjęcia. To coś świetnego.
Adam Małysz i Janne Ahonen na podium w Hakubie w 2003 roku

Adam Małysz i Janne Ahonen na podium w Hakubie w 2003 roku

© Kimimasa Mayama / Reuters / Forum

Janne Ahonen

Janne Ahonen

© Heinz-Peter Bader / Reuters / Forum

Gdybyś dzisiaj wyszedł na ulicę w Helsinkach i w Krakowie, pewnie więcej osób rozpoznałoby Cię u nas?
Tak podejrzewam. Być może w Helsinkach ludzie by mnie rozpoznali, ale nie odezwaliby się słowem, nie poprosili o zdjęcie. U Was jest inaczej, uwielbiam to w Polsce.
A w kwietniu czeka Cię powrót do Zakopanego.
Już mam przeczucie, że to będzie coś całkowicie szalonego! W dobrym tego słowa znaczeniu, rzecz jasna. Podoba mi się format zawodów Red Bull Skoki w Punkt i taki sposób rozgrywania konkursów. Mam nadzieję, że kibice dopiszą i naprawdę pod Wielką Krokiew przyjdą tłumy.
To skoki w całkiem innym wydaniu, bez punktów za styl, bez punktów za wiatr, belkę, a do tego z celowaniem w konkretną odległość.
Moim zdaniem to coś dobrego dla skoków, zwłaszcza kiedy mamy takie zawody raz do roku. To powiew świeżości dla dyscypliny.
Myślałeś już, kogo chętnie zobaczyłbyś w swojej ekipie?
Jeszcze nie. Prawdę mówiąc, ktokolwiek nie trafiłby do mojej drużyny, już wiem, że będę się dobrze bawił!
Kapitanowie

Kapitanowie

© redbull

No i po wielu latach znów czeka się potyczka z Adamem!
To prawda. Adam zakończył karierę już dawno, w 2011 roku. Tyle razy ze sobą rywalizowaliśmy! Walczyliśmy o podium, o zwycięstwa, mam z tamtych czasów mnóstwo wspomnień. Cieszę się już na spotkanie z Adamem, ale też z Morgim, Goldim i Martinem [Thomasem Morgensternem, Andreasem Goldbergerem i Martinem Schmittem, czyli pozostałymi kapitanami – red.].
W marcu w Lahti rzuciłeś Adamowi wyzwanie, skacząc z dużej skoczni...
Tak!
No to teraz będziecie mieli szansę, chociaż Adam chyba nie skusi się na skok z Wielkiej Krokwi.
Być może już nie byłby w stanie skoczyć z tak wielkiego obiektu. Ale byłoby pięknie...
A Ty skoczysz?
Wczoraj mnie o to pytali! Muszę o tym pomyśleć... Ale wcale tego nie wykluczam!
Skaczesz co jakiś czas? W Lahti rywalizowałeś z Tonim Nieminenem na tej samej skoczni co uczestnicy Pucharu Świata.
Nie, nie. Zeszłej zimy, zanim skoczyliśmy z Tonim, oddałem dwa skoki treningowe. A trzeci był już podczas przerwy w zawodach Pucharu Świata. Wcześniej nie skakałem przez trzy lata.
Nie czujesz lekkiego stresu, kiedy po takim czasie siadasz na belce startowej 120-metrowej skoczni?
No cóż, nie jestem przygotowany do tego, ale gdybym na przykład miał skoczyć w Zakopanem, musiałbym zacząć wyobrażać sobie to dużo wcześniej. I to tak kilka miesięcy wcześniej. Fizycznie nie ma problemu, ale trzeba wtedy trochę popracować w głowie.
Ahonen, Małysz i Roar Ljoekelsoey na podium w Zakopanem w 2005 r.

Ahonen, Małysz i Roar Ljoekelsoey na podium w Zakopanem w 2005 r.

© Heinz-Peter Bader / Reuters / Forum

Wiele chwil z Zakopanego pewnie też trzymasz w pamięci. Przyjemnych i nieco mniej przyjemnych, bo kiedyś dostałeś przed Pucharem Świata list z pogróżkami.
Tak, to prawda, ten list to było naprawdę coś przerażającego. Z początku wziąłem to za żart, ale potem zacząłem sobie myśleć "a co, jeśli do czegoś dojdzie". Ale koniec końców nic się nie stało.
Ten list to już o krok za daleko, ale pewnie jako skoczkowie podziwialiście polską publiczność i to jaką miłością darzyła Adama.
Świetnie się startowało w tamtych czasach w Zakopanem, zwłaszcza kiedy Adam był na szczycie. Rywalizowaliśmy ze sobą, a pod skocznię przyszło, sam już nie wiem, może 100 tysięcy ludzi, może jeszcze więcej. Szaleństwo, ale takie pozytywne. Mam z Zakopanego tylko dobre wspomnienia.
W 2005 roku, kiedy wygrywałeś konkurs za konkursem, ktoś wywiesił transparent "Janne, nie u nas". Dotarło do ciebie, co pisali kibice?
Pamiętam to! Jasne, nie znam polskiego, ale coś tam byłem w stanie zrozumieć. To nadal mieściło się w granicach smaku, wiadomo, że fani chcieli wygranej Adama, a nie mojej, to było naturalne i zrozumiałe.
Cała Polska żyła tym, czy Adam Małysz pokona Janne Ahonena w Zakopanem.
I to mi się podobało! Dla mnie to był zaszczyt rywalizować z Adamem w Zakopanem.
No dobra, to który z Was był lepszy? Wiem, że to trudne pytanie.
No pewnie, że trudne! Ciężko mi odpowiedzieć. Na igrzyskach więcej medali zdobył Adam, z kolei ja wygrałem aż pięciokrotnie Turniej Czterech Skoczni.
Który z twoich skoków był najbardziej ekscytujący?
Zawsze przychodzą mi do głowy dwa. Pierwszy to oczywiście 240 metrów w Planicy, a drugi to Willingen. Oficjalnie zaliczono mi 152 metry, ale na pewno skoczyłem dalej! 155 metrów, może nawet 158!
Janne Ahonen i jego słynna kamienna twarz. Po prawej Toni Nieminen

Ahonen i jego słynna kamienna twarz. Po prawej Toni Nieminen

© Pepe Korteniemi pepe@photex.fi / imago sport / Forum

Wkurzyłeś się, że skrócili Ci skok?
Nie wiem, dlaczego tak się stało. W tamtych latach pomiar elektroniczny kończył się chyba na 140. metrze. Ale ja na pewno lądowałem dalej niż na 152. metrze!
W Planicy też zaszalałeś.
O tak. I nadal czuję ten ból! (Śmiech)
Dziś chyba nikt niemal prosto z imprezy nie poszedłby skakać w Planicy.
Też tak sądzę. Wyszliśmy w nocy i rano byłem trochę… zmęczony. Już mój treningowy skok był bardzo dobry, potem w pierwszej serii uzyskałem chyba 233,5 metra, no a druga seria to czyste wariactwo.
Niewielu skoczków ma w dorobku tyle kosmicznych skoków. Ty, Adam, później Gregor Schlierenzauer. Gdybyś miał stworzyć ranking najlepszych zawodników w historii, kto by się w nim znalazł i na którym miejscu umieściłbyś siebie?
Ciężko porównywać zawodników tego kalibru. Mówiąc szczerze, wystarczy mi, jeśli z ręką na sercu mogę uznać siebie za jednego z najlepszych w historii. Nie ma znaczenia, czy jestem pierwszy, drugi czy piąty. To już wielka sprawa, że należę do tych najwybitniejszych.
A ten najwybitniejszy? Matti Nykaenen?
Powiedziałbym, że tak, Matti Nykaenen.
Janne Ahonen to jeden z najlepszych skoczków w historii - na zdjęciu pozuje z medalem MŚ

Janne Ahonen to jeden z najlepszych skoczków w historii

© Ulrich Wagner / imago sport / Forum

Świetnie się startowało w tamtych czasach w Zakopanem, zwłaszcza kiedy Adam był na szczycie.
Wspomniałeś o igrzyskach. Trzy razy otarłeś się o medal, skończyłeś na czwartym miejscu, ale tak jak powiedziałeś, nikt nie wygrał pięciokrotnie Turnieju.
Dokładnie. Nie zdobyłem indywidualnie medalu olimpijskiego, ale mam coś innego. Nie odczuwam żalu, nie robię z tego problemu.
Do niedawna miałeś też rekord punktów w Pucharze Świata. Pobił go Stefan Kraft, ale trochę zmieniły się realia.
Tak, jest też więcej konkursów niż na początku mojej kariery. Ale przecież rekordy są właśnie po to, żeby je pobijać. Teraz należy do Stefana.
Rekordy, zwycięstwa – to cię motywowało?
Nigdy o tym nawet nie myślałem. Nie zastanawiałem się, ile mam już zwycięstw w Turnieju Czterech Skoczni. Robiłem to z pasji, miłości do skoków narciarskich. Kiedy po raz pierwszy zakończyłem karierę w 2008 roku sądziłem, że jestem zbyt zmęczony, żeby dalej trenować, ale po roku przerwy uświadomiłem sobie, że brakuje mi tego, nadal chcę to zrobić, bo kocham skoki. I postanowiłem wrócić.
Ludziom wydawało się, że wracasz, bo chcesz zdobyć ten brakujący medal olimpijski.
A wcale tak nie było. Nigdy nie uważałem, że muszę wrócić, bo brakuje mi medalu olimpijskiego. Kochałem skoki tak jak teraz Simon Ammann. Nie wygrywa, nie zajmuje wysokich lokat, nie prezentuje swojego najwyższego poziomu, a wciąż to robi z miłości do skoków. To jest najważniejsze.
Taka decyzja wymaga odwagi. Każdy pamięta, że Adam skończył na szczycie, a ty pod koniec kariery skakałeś słabiej.
Wiem, co myślą ludzie. Że lepiej skończyć, będąc na najwyższym poziomie. Tak jak zrobiłem to w 2008 roku. Oczywiście, fajnie jest zwyciężać, być w czubie, ale dla mnie silniejsza była miłość do latania. Same wyniki nie miały aż tak wielkiego znaczenia.
Janne Ahonen idzie z nartami pod skocznią w Zakopanem w 2017 roku

Janne Ahonen w Zakopanem w 2017 roku

© Radoslaw Jozwiak / Forum

Latanie uzależnia? Po zakończeniu kariery piłkarskiej, dalej możesz pójść na Orlika, ale już trudniej pójść poskakać.
To prawda, nie tak łatwo później latać, kiedy już odłożysz narty. Porównałbym to do narkotyku. Ja wciąż mam skoki w swojej krwi, kocham je, ale w końcu musiałem odnaleźć inną drogę, by nadal się nimi cieszyć. Już spod skoczni, a nie z belki startowej.
A potrafisz się nimi cieszyć? Czy patrzysz i myślisz sobie "w moich czasach to było..."
Naprawdę tak myślę! Ale podejrzewam, że to normalne. I że każdy, niezależnie, kiedy skakał, czy na początku lat 2000. czy w latach 80., 60., XX wieku myśli sobie: właśnie wtedy były te najlepsze czasy. Ze mną jest podobnie. Teraz mamy naprawdę znakomitych zawodników w Pucharze Świata, ale lubiłem tę naszą rywalizację z Adamem...
To była najpiękniejsza era skoków? Ty, Adam, Martin Schmitt, Sven Hannawald, Andreas Goldberger...
Tak uważam. Nie wiem, jak ty na to patrzysz, ale mam takie odczucia, jakby tamte skoki były bardziej ekscytujące od dzisiejszych.
A na pewno inne. Dzisiaj nawet kiedy zwycięzca pójdzie świętować po konkursie, ktoś może zrobić mu zdjęcie przy piwie.
Dawne skoki miały na pewno więcej luzu. Wczoraj wieczorem po konkursie zszedłem do hotelowego baru. Nie spotkałem żadnego zawodnika. W moich czasach wszyscy wypiliśmy parę piw zanim poszliśmy spać. Cieszyliśmy się tym. Teraz już tak nie jest.
Dla was to była praca i pasja, a dziś skoki stały się bardziej pracą na pełen etat?
Dokładnie tak.
Janne Ahonen w zawodach Top Fuel Dragster European Championships w 2007 r.

Janne Ahonen w zawodach Top Fuel Dragster European Championships w 2007 r.

© STEFAN BOMAN / SP / TT newsagency / Forum

Adam Małysz - Rajd Dakar 2013

Adam Małysz - Rajd Dakar 2013

© Jacek Bonecki / malysz.pl

Potrafiłeś oderwać się całkiem od skoków i wsiąść do dragstera albo wziąć ołówek i rysować. Dziś mógłbyś sobie na to pozwolić?
Wydaje mi się, że obecnie byłoby to bardzo trudne. Nie ma miejsca na zbyt wiele innych aktywności. A to dobre, żeby zachować odpowiedni balans. Nie można żyć tylko skokami narciarskimi. Ale mam wrażenie, że dziś skoki bardziej pochłaniają niż dawniej i nie zostawiają już zbyt wiele czasu.
Lubiłeś łączyć ekstremalne pasje z artystycznymi. Skoki, wyścigi dragsterów, a potem rysowanie i architektura.
Uważałem, że to dobre dla mojego umysłu. Robię coś ekstremalnego, ale potem mogę się wyciszyć. Chyba całkiem nieźle rysowałem przez całe życie. Ostatnio robię to jednak rzadziej niż kiedy byłem młodszy. Praca, sam wiesz, jak to jest.
Zaprojektowałeś nawet logo Turnieju Skandynawskiego!
Tak, chociaż nie pamiętam już, kiedy to było. Ale jeszcze wtedy skakałem. Jakoś na początku 2000 lat.
Jesteś chyba jedynym skoczkiem w historii, który najpierw zaprojektował logo jakiegoś turnieju, a potem go wygrał.
Haha! (Śmiech) Czułem się zaszczycony, że poprosili mnie o projekt logo.
A jak Ci się podoba logo Red Bull Skoki w Punkt?
Tego pytania się nie spodziewałem! Ale uważam, że logo jest dobre, podoba mi się.
Ty chętnie wsiadałeś do dragstera, a Adam do rajdówki. Nie przyszło Wam do głowy, żeby się pościgać?
Rozmawialiśmy o wyścigach, ale to dwa całkiem inne sporty, więc trudno o jakiekolwiek porównania. Fajnie, że Adama też kręcą sporty motorowe.
Naprawdę dawno temu: Ahonen, Schmitt, Kasai - Ga-Pa, 1 stycznia 1999

Naprawdę dawno temu: Ahonen, Schmitt, Kasai - Ga-Pa, 1 stycznia 1999

© Heinz-Peter Bader / Reuters / Forum

A Ty nie myślałeś o rajdach? Są popularne w Finlandii.
Faktycznie, cieszą się sporą popularnością i mieliśmy zawsze bardzo dobrych rajdowców. Pewnie takie testy rajdówki dałyby sporą dawkę adrenaliny i były ekscytujące, ale niestety nigdy nie miałem ku temu okazji.
Thomas Morgenstern chyba przebił ciebie i Adama, bo przejechał się kiedyś nawet bolidem F1.
Też bym chętnie spróbował!
W czasach twojej świetności konkurowałeś chyba o miano najpopularniejszego sportowca w Finlandii z Kimim Raikkonenem, późniejszym mistrzem świata F1.
Tak, to prawda. Wiele razy się nawet spotkaliśmy, znam Kimiego.
Interesowały go skoki narciarskie?
Jasne! Kiedy walczyłem o najważniejsze trofea, przychodził czas Turnieju Czterech Skoczni, wysyłał mi wiadomości, życzył powodzenia.
Dla wielu byłeś Kimim Raikkonenem skoków.
Może dlatego, że obaj za często się nie uśmiechaliśmy! Naszym znakiem rozpoznawczym była kamienna twarz.
Pewnie wielu dziennikarzy dopytywało o ten brak uśmiechu.
Haha! (Śmiech) Oczywiście, że ja też się uśmiecham. Ale tuż przed zawodami, kiedy koncentrowałem się na skokach, nie myślałem o uśmiechaniu się. Mój umysł nadal tkwił w skokach, a wszyscy o to pytali. Ale nie przejmowałem się tym.
Z początku wyszło samoistnie, a potem zobaczyłeś, że to dobry kamuflaż?
Uświadomiłem sobie, że osiągając taki wizerunek, jest mi trochę łatwiej. Mogłem się schować za tą maską, nie musiałem tyle mówić. To pomagało także w kontaktach z mediami. Nikt nie wymagał ode mnie gadania.
Czułeś się też pewniej? Sprawiałeś wrażenie groźnego.
Trudno powiedzieć, czy to mi pomagało, ale przynajmniej ja tak czułem. Sądziłem, że taki groźny wizerunek dobrze wpłynie na mój umysł, sferę mentalną.
A potem pewnie czasem sobie z tego żartowałeś, jak w Oberstdorfie podczas słynnej prezentacji wideo.
Jasne, że w Oberstdorfie to już były żarty.
Pseudonim "Maska" nie wziął się jednak tylko z kamiennej twarzy. Przez pewien czas naprawdę skakałeś w masce.
I to jako pierwszy zacząłem w niej skakać. Uznałem, że po prostu fajnie to wygląda, a na dodatek za taką maską też można się schować. Po kilku latach jednak już tak wielu zawodników zaczęło je nosić, że postanowiłem z tym skończyć. Odłożyłem maskę i wróciłem do skakania bez niej.
Wyznaczałeś trendy!
(Śmiech) Kto wie, kto wie!
To coś, czego dzisiaj skokom brakuje? Trochę szaleństwa, takich własnych akcentów.
To mogłoby wypalić. Na przykład w narciarstwie alpejskim albo biegach narciarskich zawodnicy mają stroje z nadrukowanymi grafikami, przez co wyglądają ciekawiej. Czemu by nie zrobić tego również w skokach?
A jakie Ty wprowadziłbyś zmiany? Więcej szaleństwa, lifestyle'u czy powrót do dawnych skoków z Twoich czasów?
Myślę, że skoki są na dobrej drodze, pomijając kwestię kombinezonów. Te nadal sprawiają mnóstwo problemów, zwłaszcza z kontrolami sprzętu. 15 czy 20 lat temu tego nie było. Mieliśmy nieco bardziej rozluźnione przepisy i mniej kłopotów z kombinezonami. Powiedziałbym, że im więcej przepisów, tym więcej problemów.
W Zakopanem poczujesz się jak za dawnych lat, bo na pewno nikt nie będzie sprawdzał kombinezonu ani Tobie, ani Adamowi. Ale kto wygra?
Przekonamy się już w kwietniu!
Co tu dużo mówić, wydaje się, że forma fizyczna przed konkursem na małej skoczni jest po Twojej stronie.
Może tak być! (śmiech) Ale cokolwiek by się nie działo, na pewno będziemy się dobrze bawić. Ja też się na pewno uśmiechnę.

Dowiedz się więcej

Red Bull Skoki w Punkt

Red Bull Skoki w Punkt wracają z drugą edycją! Z kim widzimy się 1 kwietnia w Zakopanem? Adam Małysz znów zmierzy się z Janne Ahonenem i to nie jest Prima Aprilis. Bilety już w sprzedaży.

PolskaWielka Krokiew, Zakopane, Polska
Info o evencie