MotoGP
Najszybsi motocykliści świata wracają do walki po wakacyjnej przerwie, a Piotr Biesiekirski, który sam ściga się w MŚ World Supersport, analizuje to, co czeka nas w drugiej połowie sezonu MotoGP.
Pierwsza połowa tegorocznej rywalizacji w MotoGP przyniosła co prawda kilka niespodzianek, ale nie jest chyba zaskoczeniem, że na półmetku sezonu tabelę otwiera obrońca tytułu.
Pecco Bagnaia wydaje się dziś faworytem, choć ma kilku bardzo mocnych rywali. Głównym z nich jest wicelider generalki, Jorge Martin, który był bohaterem nie tylko kilku niedawnych wyścigów, ale też poza-torowej sagi pod tytułem „kto, gdzie i z kim w sezonie 2025”.
Martin w centrum uwagi
Zanim więc przejdziemy do drugiego połowy tegorocznych zmagań, dwa zdania o tym, co czeka moim zdaniem Jorge w przyszłym roku. Cieszę się, że Hiszpan przechodzi do Aprilii i mam wrażenie, że pomoże tej marce w rozwoju motocykla.
Jorge ma inny styl niż Aleix Espargaro i Maverick Vinales – których jazda zresztą też tak bardzo różni się od siebie, że Aprilia musiała do tej pory rozwijać model RS-GP w dwóch różnych kierunkach.
Martin jeździ bardzo dynamicznie i agresywnie, ale na pierwszy rzut oka wcale tego nie widać, ponieważ jednocześnie jest bardzo płynny w swoich ruchach i zachowaniu na motocyklu.
Wydaje się, że dobrze odnajdzie się na Aprilii i będzie w stanie wygrywać wyścigi, ale nie sądzę, aby był ostatecznie tak wysoko w tabeli, jak w tej chwili. A czy w tym roku może być jeszcze wyżej?
Myślę, że będzie to trudne, ponieważ jako zawodnik, który odchodzi z Ducati i jeżdżący w satelickim zespole, który także żegna się z Ducati, musi zmierzyć się z liderem fabrycznej ekipy, który jest w życiowej formie.
Nie jest to kwestia mniejszego czy większego wsparcia Ducati, bo jestem pewien, że Włosi dadzą każdemu równe szanse, ale Pecco wydaje się dzisiaj być górą. Czy tak zostanie do końca roku? Wszystko jest możliwe, bo w końcu za to kochamy wyścigi motocyklowe, ale myślę, że pokonanie go będzie bardzo trudne.
Marquez ma nad czym pracować
Obok Martina, z pewnością drugim głównym rywalem Pecco będzie Marc Marquez. Muszę przyznać, że jeśli chodzi o Hiszpana, to zaskoczyło mnie w tym roku kilka kwestii. Nie miałem wątpliwości, że szybko i świetnie odnajdzie się na Ducati, które jest przecież obecnie najlepszym motocyklem w stawce.
Jestem jednak zaskoczony tym, jak duże problemy Marc ma w tym roku podczas kwalifikacji. Tym bardziej że jeszcze rok temu wydawały się one jego mocną stroną nawet na motocyklu, który nie był równie konkurencyjny w warunkach wyścigowych.
W tym sezonie jest odwrotnie. Marc wielokrotnie wyciągał królika z kapelusza (czy też kasku) w niedzielę, ale gdyby nieco lepiej radził sobie w sobotę rano, pewnie miałby już na swoim koncie zwycięstwo za sterami Desmosedici. I to niejedno!
Na ile jest to kwestia zawodnika, zespołu albo motocykla w ubiegłorocznej specyfikacji? Trudno mi powiedzieć, bo szczerze mówiąc z uwagi na napięty harmonogram moich startów w MŚ World Supersport nie śledzę w tym roku MotoGP aż tak hardcore’owo, jak w latach poprzednich – szczególnie wtedy, gdy regularnie pojawiałem się w padoku, także jako zawodnik MŚ Moto2.
Problemy Marca w czasówkach widać jednak jak na dłoni nawet z tej perspektywy i myślę, że ich rozwiązanie będzie kluczem do jego ewentualnego sukcesu w drugiej połowie tego sezonu.
Jeśli tylko będzie regularnie kwalifikował się w dwóch pierwszych rzędach, na pewno stanie w tym roku na najwyższym stopniu podium. Czy jednak nie jest za późno, aby powalczył jeszcze w tym roku o tytuł?
W tym momencie dochodzimy do drugiej niespodzianki. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że Ducati ściągnie Marqueza w swoje szeregi na sezon 2025. Nawet w obliczu wszystkich plotek na temat Jorge Martina spodziewałem się, że jeszcze jedną szansę dostanie Enea Bastianini i nie chodzi tylko o jego włoski paszport.
Tak się jednak nie stało. Przejście Marca do fabrycznego zespołu to trochę jak wrzucenie granatu do słoika z parmezanem. Ciekawe, jak się to zakończy.
Póki co Marc imponuje mi w tym roku swoim spokojem. Wiele razy nie dał się ponieść i dowoził do mety bardzo rozsądne drugie miejsca. Czy na koniec sezonu dowiezie jeszcze wyższe?
Pedro, Pedro, Pedro, Pe…
Na pewno jednym okiem Hiszpan spogląda nie tylko na swojego przyszłorocznego team-partnera, z którym przecież zderzył się już w tym roku w Portimao czy Jerez, ale także swojego młodego rodaka, o którym wielu mówi, że jest „nowym Marquezem”.
Pedro Acosta wpadł do MotoGP z hukiem, ale finalnie nie udało mu się pobić rekordu Marca i zostać najmłodszym zwycięzcą wyścigu w historii królewskiej klasy. Czas na to miał do Grand Prix Niemiec włącznie i możliwe, że drugą połowę sezonu rozpocznie bez tej dodatkowej presji.
Niektórzy mogą mieć wrażenie, że KTM złapał ostatnio zadyszkę, ale moim zdaniem Austriacy zdali sobie sprawę, że w tym roku brakuje im tej przysłowiowej kropki nad i, która jest zwyczajnie nie do znalezienia, i zamiast tego skupili się na przyszłorocznym pakiecie.
Nie wykluczam, że Pedro jeszcze w tym roku zaskoczy i kto wie, może nawet powalczy w kilku wyścigach o najwyższą stawkę, ale najlepsze jeszcze przed nim.
Jak wiemy, w przyszłym roku Acosta dołączy do fabrycznej ekipy KTM, ale to oczywiście żadna niespodzianka. Moim zdaniem Pedro ma papiery, aby stać się w niej numerem jeden, choć i Brad Binder może spać spokojnie.
Myślę, że będzie miał z Pedro u boku trudniejsze zadanie niż w tym sezonie, ale jednocześnie ciekaw jestem, na ile podkręci dzięki temu tempo. Kto wie, być może Brad będzie chciał zaznaczyć teren jeszcze w tym roku.
Na półmetku sezonu w tabeli Bindera i Acostę dzielą tylko dwa punkty, ale tuż przed nimi są Maverick Vinales i Enea Bastianini, którzy za rok przechodzą przecież do Tech 3. Jak widać, dobrych pojedynków – o różną stawkę – nie zabraknie w drugiej połowie sezonu 2024.
Nie tylko MotoGP…
Warto jednak pamiętać, że świat wyścigów motocyklowych nie kończy się na MotoGP, a w padoku World Superbike także sporo się dzieje.
Pierwsza połowa sezonu upłynęła pod znakiem fantastycznej formy Torpaka Razgatlioglu i rewelacyjnego debiutu mistrza Supersportów, Nicolo Bulegi.
Dla mnie był to z kolei intensywny czas nauki nowego Ducati Panigale V2, kilku nowych torów, rywali i nowego padoku, przy jednoczesnej próbie bycia na bieżąco ze światem MotoGP.
Wszystko wskazuje na to, że w drugiej połowie sezonu ani zawodnicy, ani kibice, nie będą się nudzić!