Josep Garcia i Manuel Lettenbichler w Gliwicach
© RB
Offroad

Zjazd Gwiazd! SuperEnduro połączyło mistrzów różnych dyscyplin

Noc rekordów w Gliwicach. Wielkie święto motorsportu podczas pierwszej rundy nowego sezonu Mistrzostw Świata FIM SuperEnduro.
Autor: AF
Przeczytasz w 4 minPublished on
Nieczęsto wydarzenie rozgrywane w Polsce ściąga zainteresowanie całego świata, skupia jak w soczewce uwagę kibiców globalnego motorsportu i gromadzi wielkich mistrzów nie tylko w paddocku, ale także na trybunach. Tak było w Gliwicach 13 grudnia! Pierwszy finał mistrzostw świata SuperEnduro 2025/2026 na pewno przejdzie do historii.
Rekordy w Gliwicach zaczęły padać już przed startem. Po raz pierwszy w dziejach do udziału w zawodach zgłosiło się ponad 100 zawodników! Reprezentowali 20 nacji – to również rekord! Do wyścigów głównych awansowało 8 aktualnych lub byłych mistrzów świata – kolejny rekord. W sumie rajderzy, którzy wystąpili przed polską publicznością, mieli w swoich CV 25 tytułów mistrzowskich!
Rekordowa frekwencja w Gliwicach

Rekordowa frekwencja w Gliwicach

© Łukasz Nazdraczew/SportUp

Prawdziwą sensacją był występ króla enduro, Josepa Garcii. Hiszpan, siedmiokrotny mistrz świata EnduroGP, zszokował motocyklowy świat deklaracją, że chce wystartować w MŚ SuperEnduro. Nigdy wcześniej mistrz tej klasy nie rywalizował w hali. W Gliwicach doszło do unikalnej walki – pod jednym dachem spotkali się aktualni mistrzowie świata trzech koronnych dyscyplin offroadowych: Garcia, mistrz świata hard enduro, Manuel Lettenbichler oraz król SuperEnduro, Billy Bolt.
Wygrał Bolt. Lettenbichler był 8., a Garcia 6. Arcymistrz enduro pokazał wielkie rzeczy. W debiucie, w najmocniejszej stawce w historii, walczył jak równy z równymi w kompletnie nowej dla siebie dyscyplinie. W jego jeździe można było dostrzec niebywały kunszt i grację, którą zachwyca na trasach enduro.
Josep Garcia zadebiutował w SuperEnduro

Josep Garcia zadebiutował w SuperEnduro

© Łukasz Nazdraczew/SportUp

„Bardzo chciałem sprawdzić się w tej dyscyplinie i nie żałuję, że przyjechałem do Polski. To był fantastyczny czas. Wiele się nauczyłem, posmakowałem nowych rzeczy i miałem szansę ścigać się przed świetnymi kibicami. Teraz już wiem, dlaczego wielu znajomych polecało mi ten cykl. Impreza jest niesamowita i rozumiem, dlaczego fani wypełniają całą halę. Nie miałem żadnych oczekiwań, nie mierzyłem w żaden konkretny wynik. Chciałem tu po prostu wystąpić i teraz już wiem, że to był dobry pomysł” – powiedział Garcia.
Taddy Błażusiak i Bartosz Zmarzlik

Taddy Błażusiak i Bartosz Zmarzlik

© RB

Polskie rundy SuperEnduro od lat ściągają reprezentantów różnych dyscyplin motorsportu. W tym roku do Gliwic znów przyjechał Robert Lambert. Były medalista Indywidualnych Mistrzostw Świata na żużlu i aktualny drużynowy mistrz Polski towarzyszył swojemu dobremu kumplowi, Jonny Walkerowi.
Robert Lambert i Jonny Walker

Robert Lambert i Jonny Walker

© RB

„Już jakiś czas temu Jonny zaczął mnie namawiać, żebym wpadł na SuperEnduro. Kiedy w końcu dałem się przekonać, przyjeżdżam co roku (śmiech). To świetna sprawa dla wszystkich, którzy zimą tęsknią za motocyklami. Fajnie spotkać się ze znajomymi i obejrzeć świetne wyścigi. Jako Brytyjczykowi jest mi szczególnie miło, bo od kilku lat moi rodacy spisują się w tej serii fenomenalnie. Cóż, teraz moja kolej… Muszę w końcu ściągnąć Jonny’ego na zawody żużlowe!” – deklaruje Lambert.
Dwaj brązowi medaliści MŚ FIM

Dwaj brązowi medaliści MŚ FIM

© TD

Żużlowców na rundach SuperEnduro przybywa z roku na rok. W tym sezonie, poza Lambertem, na trybunach byli m.in. Bartłomiej Kowalski i kadrowicze wracającego na ligową mapę Śląska Świętochłowice. W przeszłości zawody na żywo oglądali tak znamienici zawodnicy, jak Bartosz Zmarzlik, Janusz Kołodziej i Maciej Janowski. „Magic” przyznaje, że spotkania z reprezentantami innych dyscyplin są bardzo inspirujące.
David Coulthard i Maciej Janowski

David Coulthard i Maciej Janowski

© Tomek Charęza / Red Bull Content Pool

„Wymiana doświadczeń, opowieści o swoich specjalnościach, porównywanie ich i dyskusje – to wszystko sprawia, że czujemy się, jak duża motorsportowa rodzina. To bardzo ciekawe, wiele rzeczy nas łączy i często rozumiemy się niemal bez słów. Ja bardzo sobie cenię takie spotkania, bo zawsze – poza przyjemnościami towarzyskimi, są okazją do tego, żeby nauczyć się czegoś nowego. Tak było np. z Davidem Coulthardem. Kiedy pojechałem na tor F1, żeby z nim potrenować, nie liczyłem na jakąś szczególną znajomość, a rozmawiało nam się tak dobrze i złapaliśmy taki kontakt, że później David przyjął zaproszenie do Wrocławia i śmigał bolidem po moim torze żużlowym! Wcześniej przez myśl by mi nie przeszło, że takie rzeczy w ogóle są możliwe” – wspomina Janowski.
Toby Price okazał się świetnym gościem

Toby Price okazał się świetnym gościem

© arch. prywatne T. Orwata

Całkiem niedawno swoich sił w rajdach pustynnych spróbował inny żużlowiec, Tomek Orwat. Poszło mu więcej, niż przyzwoicie, a opowiadając o starcie w Baja Dubai, wspomniał o sympatycznej rozmowie z Tobym Pricem. To kolejny przykład przenikania się dyscyplin, łączenia pasji i poczucia wspólnoty.
W drugą stronę jest o wiele trudniej. W ostatnich latach jazdy na motocyklu żużlowym próbowali m.in. Kuba Przygoński i wyścigowy mistrz Polski, Marek Szkopek. Obaj zgodnie stwierdzili, że to nie jest sport dla normalnych ludzi i nie wyobrażają sobie, by robić to zawodowo. Wygląda więc na to, że wielcy motocyklowi mistrzowie jeszcze przez jakiś czas będą gościć na zawodach żużlowych wyłącznie w roli widzów.