Łukasz Zdanowski
© Adam Brzoza
Ultramaratony

Ultra z miłości do natury – Łukasz Zdanowski

Poznajcie Łukasza Zdanowskiego, członka klubu Red Bull Polska na Stravie, o którym niedawno powstał bardzo ciekawy film.
Autor: Krystian Walczak
Przeczytasz w 8 min
Łukasz Zdanowski biega po górach od ponad dekady. Zaliczył starty w wielu wielkich i kultowych, międzynarodowych imprezach. Regularnie melduje się w czołówce - nie tylko na krajowym podwórku. W grudniu odbyła się premiera filmu dokumentalnego „Bieg na szczyt”, którego jest głównym bohaterem. Postanowiliśmy przybliżyć Wam jego sylwetkę.
Od ilu lat biegasz po górach i od ilu lat mieszkasz w górach?
Mieszkam w Zakopanem już jakieś 8-9 lat. Biegi górskie zacząłem uprawiać 10 lat temu, ale wcześniej zajmowałem się wszelakimi sportami – od rugby przez lekką atletykę po boks. W sporcie jestem prawie 15 lat.
Łukasz Zdanowski

Łukasz Zdanowski

© Dominika Rakszewska

To bardzo ciężki sport. Musisz mu poświęcić bardzo dużo czasu, zdrowia, pieniędzy [...] Żeby osiągnąć dobry wynik trzeba ułożyć bardzo dużo puzzli. Jeśli się tego nie zrobi, zostaje bieganie dla siebie.
Łukasz Zdanowski
Czy zatem przeszedłeś standardową drogę biegaczy – od imprez ulicznych w swoim mieście, przez zwiększanie dystansu, po górskie traile?
Nie, w moim przypadku tak nie było. W wieku 15 lat zapisałem się do sekcji lekkoatletycznej w Siedlcach. Trenowałem przez około rok z przerwami. W tym wieku człowiek nie ma jasno określonej wizji, a do tego jeśli nie trafi na odpowiednią osobę, która go tym zajara, nie obejrzy inspirujących filmów – których kiedyś nie było – to szybko może to rzucić, co i ja zrobiłem. Potem przez znajomych zapisałem się do sekcji rugby, a następnie na piłkę nożną. Jeździłem w góry na różne wyjazdy i spodobało mi się tam. W wieku 23 lat wkręciłem się i zacząłem po nich chodzić. Wkrótce zaczęło mi to sprawiać coraz mniejszą frajdę. Ze względu na dobrą wydolność, potrzebowałem większych wyzwań i zacząłem stawiać pierwsze kroki w biegach górskich. Tak to się zaczęło.
Łukasz Zdanowski

Łukasz Zdanowski

© Modra Monika Dratwa

Góry i bieganie - to była miłość od pierwszego wejrzenia?
To nawet nie była miłość do biegania, tylko do natury. Zawsze to powtarzałem. Teraz mieszkam pod samymi Kuźnicami, 1,5 km od wejścia na szlak na Kasprowy. Na skitourach to też jest mega frajda. Chyba najbardziej jara mnie obcowanie z przyrodą, bycie w lesie i do tego uprawianie sportu. Skitoury i skialpinizm pojawiły się w moim sportowym życiu później. W Polsce to jest jeszcze bardziej niszowa dyscyplina niż biegi górskie, ale już w trakcie pandemii dość prężnie się rozwinęła.
Jak powstał film „Bieg na szczyt”, skąd pomysł, kto zainicjował prace nad nim?
Zawsze chciałem pokazać większemu gronu ludzi, co to w ogóle są biegi górskie i ile rzeczy musi się złożyć na dobry wynik. Wielu ludziom kojarzy się to z jakimś tam bieganiem, ale nie do końca wiedzą, z czym to się łączy. Takich filmów nie ma w Polsce nie wiadomo jak dużo. Chodziło mi to po głowie parę lat, aż trafiłem na taką osobę, jak Paweł (dop. Przewoźny – autor filmu), który dobrze kuma temat. Jest w tym dobry, no i tak się zaczęło. Chodziło o to, żeby nagrać film nie do końca o mnie, ale bardziej o naturze, dyscyplinie i otoczce, w której każdy biegacz spędza dużo czasu.
W filmie mówisz, że bieganie po górach to sport, który mogą uprawiać tylko nieliczni. Chodzi o to, że na takim poziomie jaki reprezentujesz ty, czy według Ciebie bieganie po górach w ogóle jest osiągalne tylko dla niektórych ludzi?
Chodziło mi o uprawianie sportu wyczynowego. W filmie Paweł wyjął to z kontekstu, ale podczas nagrywania bardziej rozwinąłem swoją wypowiedź. To bardzo ciężki sport. Musisz poświęcić mu bardzo dużo czasu, zdrowia, pieniędzy – on nie jest finansowany ze środków publicznych, tylko każdy sam musi próbować łatać budżet. Żeby spiąć wszystko w całość i osiągnąć dobry wynik sportowy na miarę międzynarodowego sukcesu, trzeba ułożyć bardzo dużo puzzli. Jeśli się tego nie zrobi, zostaje bieganie dla siebie. Mnie na tę chwilę interesuje zrobienie jakiegoś fajnego wyniku na prestiżowej imprezie i mam nadzieję, że to się uda, gdy już będę w 100% zdrowy.
Powiedziałeś, że to jest ciężki sport. To jest również bardzo niewdzięczny sport. Jak przyjrzałem się twoim wynikom, okazało się, że w dużych, prestiżowych imprezach byłeś drugi, trzeci, czy czwarty. Czy patrzyłeś kiedyś na swoją dotychczasową karierę w ten sposób, czy zastanawiałeś się skąd to się bierze?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Jednak bardzo często coś mi dolegało. Miałem problem z więzadłami. Mój trening nie zawsze był taki, jak sobie zaplanowałem. Nie chcę tak po prostu narzekać, ale myślę że sporo przez to traciłem. A to, że byłem drugi, trzeci, czwarty – to jest piękno sportu. Nigdy nie wiesz, co się może przydarzyć na trasie i zawsze musisz brać poprawkę na to, że coś się może nie udać. To trzeba umieć w sobie przepracować. Jestem przekonany, że gdy będę w pełni zdrowy, na pewno będzie dobrze. Jeśli dawałem radę z tymi problemami, jakie miałem, to teraz będzie cały czas gaz.
Łukasz Zdanowski na mecie Biegu Granią Tatr

Łukasz Zdanowski na mecie Biegu Granią Tatr

© z arch. Łukasza

Powiedzmy sobie szczerze, że na tym poziomie, w takich zawodach, jak Baikal Ice Marathon, Bieg Granią Tatr, czy takich z cyklu UTMB, przegrać o jedno miejsce, czy dwa, to jak wygrać. W Biegu Granią Tatr w 2023 roku byłeś trzeci. Czy ta impreza jest dla ciebie w jakiś sposób szczególna?
To bardzo dobra impreza i jedna z fajniejszych tras. Wiedzie z punktu A do punktu B, przez całe nasze polskie Tatry. W jeden dzień można zwiedzić wszystko. (śmiech) I chyba to mnie zainspirowało do dłuższych dystansów, bo tam pierwszy raz taki pokonałem. W debiucie w 2015 roku doleciałem na metę na 10. miejscu. Zrobiłem to jako nieopierzony sportowiec. Jeszcze nie za bardzo wiedziałem, z czym się je trening, więc mnie to nakręciło. Zawsze chciałem wygrać te zawody. W tym roku się nie udało, ale nie składam broni. Kiedyś, gdy będzie szansa, żeby powalczyć na tej trasie o lepszy wynik, to myślę, że się z nią zmierzę.
W tym roku była fajna ekipa, która cię supportowała, co pokazano na filmie. Powiedz kto w niej był i w jakim środowisku biegowym obracasz się na co dzień?
Przede wszystkim to są ludzie, którym pomagam w treningu, których inspiruję do działania i pokonywania własnych granic. To są moi znajomi, przyjaciele, którzy robili to, by zapewnić mi komfort na tym biegu - żebym nie musiał się martwić o nic więcej, niż to, żeby od startu do mety kontrolować bieg. Myślę, że było bardzo fajnie, i że w końcu znalazłem taki team ludzi, którzy wiedzą o co chodzi, a ja nie musze im za dużo tłumaczyć. Wszystko fajnie się spina. To zawsze jest problem, żeby mieć przy sobie osoby nie z przypadku, tylko trenujące biegi górskie i inne dyscypliny, przez co rozumieją, co może czuć osoba, która tak wysoko celuje.
Łukasz Zdanowski

Łukasz Zdanowski

© z arch. Łukasza

W filmie był też Robert Celiński, chyba najbardziej znany z tego, że kilkukrotnie startował z dobrymi wynikami w Tenzing Hillary Everest Marathon. Zresztą ty też tam startowałeś. Potem razem biegliście w parze w Monte Rosa Skymarathon. Dobrze się znacie, może przyjaźnicie?
Bardzo dobrze znam Roberta. Pomógł mi pod Everestem. Nie musiałem się za dużo przejmować logistyką, bo Robert wszystkich znał tam na miejscu. To było bardzo komfortowe dla młodej osoby. Kolegujemy się i uznaliśmy, że fajnie będzie wrzucić jego wypowiedzi do filmu, bo sam jest inspiracją dla wielu osób. Pomagał mi też na biegach. Fajnie, że uczestniczy w tym.
O Robercie też kiedyś nagrano ciekawy film. Ale twój kończy się tym, że przechodzisz operację kolana. Teraz jesteś w trakcie rehabilitacji. Wrócisz silniejszy?
Tak, zdecydowanie! Po to to zrobiłem. Po to się teraz męczę i mam nadzieję, że najgorsze za mną. Mam nadzieję, że od marca, kwietnia będę mógł wrócić do treningu wydolnościowego. Pokładam w tym wielkie nadzieje.
Jak znosisz przerwę?
Ciężko. To jest sinusoida. Nie mogę powiedzieć, że to jest łatwe, bo to moja pierwsza tak długa przerwa w uprawianiu sportu. Ciężko to sobie ułożyć. Każdy ma taką rutynę. Ja zazwyczaj wstawałem, potem robiłem trening, a dopiero później inne rzeczy związane z moją pracą. Następnie robiłem kolejny trening. Teraz musiałem sobie wszystko przewartościować. Potrzebowałem czasu, ale już jest lepiej. Wszystko udało się ułożyć na nowo. To nie jest łatwe dla osoby, która ma tyle aktywności. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. Będzie więcej słońca w Polsce, będę bardziej optymistyczny. Jestem też po konsultacjach z doktorem, który bardzo podnosi mnie na duchu. Nie chcemy przyspieszać tego procesu, żeby nie zaliczyć falstartu. Nawet ćwiczenia rehabilitacyjne, jeśli przełożę je na inny dzień, to nic wielkiego się nie stanie. Tylko z ortezą usztywniającą kolano muszę chodzić około 12 tygodni. 9 za mną, zostały 3. Będzie dobrze!